Nie wszystko w tej książce wydarzyło się naprawdę. A jednocześnie nie ma w niej ani odrobiny kłamstwa. Czy to moja myśl, czy gdzieś to przeczytałem? (Zaglądam na okładkę: no tak, jest podobne zdanie w blurbie.)
Tytułową „koleją” nazywano w XIX wieku szlak ucieczki zbiegłych czarnoskórych niewolników z amerykańskiego Południa ku Północy, ku wolności sankcjonowanej prawem. To oczywiście przenośnia, ale u Whiteheada ona przybiera postać prawdziwej kolei podziemnej, takiej z zapuszczonymi stacjami, zbudowanymi dawno temu i doglądanymi z rzadka przez opiekunów, z ciemnymi tunelami ciągnącymi się przez setki mil i z rzadka przemykającymi po nich pociągami (jeden wagon, kilkoro pasażerów) albo drezynami.
Niesamowity zabieg: przez to, że odrealnia szlak ucieczki – urealnia drogę i czyni ją jeszcze bardziej namacalną. I od stacji do stacji, od miasta do miasta śledzimy na tym szlaku losy jednej osoby i towarzyszących jej ludzi. Czy można w ogóle uciec? Czy piętno jest wypalone na całe życie? Czy jest gdzieś jakaś wolność?
Kiedy to czytałem, przez świat przetaczały się protesty po śmierci George’a Floyda, pod hasłem Black Lives Matter. Mimo że akcja rozgrywa się w XIX wieku, każde słowo dźwięczało mi boleśnie aktualnie i przypominało o tym, że rasizm w Stanach nie skończył się ani wraz z przyjęciem 13. poprawki u schyłku wojny secesyjnej, ani w momencie rozwiązania Ku-Klux-Klanu w 1944, ani w 1968, kiedy zginął Martin Luther King i kiedy wszedł w życie ostatni akt prawny znoszący segregację rasową, ani też w latach 90., kiedy na drugim końcu świata likwidowano apartheid. Nie: ten rak nadal toczy amerykańskie społeczeństwo. I mało różni się od innych losów, które w innych częściach świata zgotowują ludzie ludziom tu i teraz.
To jedna z tych książek, które warto i należy przeczytać, żeby nie było za wygodnie. I żeby się przypomniały słowa Brodskiego:
Ludzie giną, gdy do urny
wrzucasz głos na nowych durni
z ich nie nową już doktryną:
„Nie tu giną”.
[…]
Czas dzielący ludzkie byty
na zabójców i zabitych
zmieści cię w rubryce szerszej
tak, w tej pierwszej.