10–13. Jarosław Grzędowicz, Pan Lodowego Ogrodu (I–IV)

Wymęczyłem się. To jest pełnokrwista, soczysta fantasy, acz na mój gust za dużo tu ordynarnej siekaniny (pieczołowicie za każdym razem opisywanej) i trudnego do śledzenia, niezrozumiałego oniryzmu. Nie do końca trafia do mnie też określanie cyklu Grzędowicza jako traktatu politycznego: gdybym chciał czytać o systemach politycznych, spodziewałbym się czegoś bardziej analitycznego i dogłębnego. Niemniej dostałem kawał wciągającej i trzymającej w napięciu literatury.