PL
„Hela znajdowała się w stanie, który gdzieś, na dnie świadomości, nie przyznając się niby przed sobą, nazywała „oszukiwaniem Boga”. [...] wracała znowu do swego zamkniętego świata ekstaz, buntów i programowych - na tle poczucia obowiązku - upadków w codzienną [...] rzeczywistość. Tam znajdowała zaspokojenie swoich okrutnych instynktów pod maską cnoty łamanej przez inną formę cnoty” - Stanisław Ignacy Witkiewicz, „Pożegnanie jesieni”
Kto z nas rozumie samego siebie? Nieskończoność skomplikowania ludzkiej psychiki powoduje, że ile by nie odkryć prawd o tym kim jesteśmy, jak i dlaczego działamy, co nas napędza, a co zatrzymuje w działaniu, jak reagujemy i dlaczego na jakie zdarzenia, zawsze poza naszym poznaniem i zrozumieniem pozostają nieskończone warstwy ukryte pod spodem i pod spodem spodu i jeszcze dalej.
Na samym wierzchu jest nasze działanie. To, co widzą inni i my sami. Nasze czyny. Za tą warstwą powierzchowną zawsze jednak spodziewamy się przyczyn. W tym miejscu zaczyna się wielkie kłamstwo, zbiorowa ułuda, fasada w którą wierzymy tak bardzo, że nawet gdy wiemy, że nie jest to do końca prawda (a nawet gdy wiemy że to nie jest prawda całkowicie), dalej zachowujemy się tak, jakby nią była. Wiara w ludzką racjonalność i inteligentną kontrolę nad sobą, swoim ciałem, swoim działaniem. „Fake it till you make it”, być może to jedyna droga, by piąć się dalej mozolnie w stronę wyzwolenia, ucieczki od genów i zakodowanych w nas odruchów ciała. Być może to niekończące się zdziwienie, miliony małych codziennych zdziwień gdy ktoś nie zachowa się racjonalnie, gdy my sami wbrew sobie tak się zachowamy (większości tych zdziwień, tych drobniutkich jak zmarszczki na tafli wody dysonansów nawet nie zauważamy, wypieramy, odwracamy od nich myśli dla spokoju ducha) to tylko mniejsze zło. Drobna cena za mozolne pięcie się ku górze. Za samą możliwość tej wspinaczki. Albo może to „tylko” konieczność. Wielki zbiorowy wysiłek miliardów jednostkowych konfabulacji każdego dnia. Racjonalizacja każdej czynności, każdego wyboru, którego dokonaliśmy nie wiedząc nawet kiedy, jak i dlaczego. Musimy jednak opowiedzieć sobie historię na ten temat, dociec po fakcie naszymi niedoskonałymi umysłami jakiegoś mniej lub bardziej przystającego do rzeczywistości wytłumaczenia. Byle spójnego z historią, która toczy się w naszej głowie. Bo jeśli zabraknie tej spójności, to cała misterna konstrukcja fabularna, światotwórcza, samo-twórcza, gotowa się zachwiać a nawet, w skrajnych przypadkach, zawalić. Przygnieceni nieskończonością uciekamy w małe banieczki własnych historii, odcinamy się od siebie samych i od innych i zamykamy w podświadomości wszystko, co nie pasuje do fabuły i tak ciągniemy tak długo jak się da. Tak długo jak nasza bańka fabularna utrzymuje się na wierzchu i dryfuje nie przygnieciona stalowym sejfem o grubych ścianach, który dryfuje cały czas na niej. Sejfem pełnym wypartych doświadczeń, zrozumień i niechcianych uczuć.
Rozumiejąc to i akceptując swoją nieprzystawalność do celu jakim jest odkrywanie prawdy o sobie i prawdy w ogóle, można jednak próbować zagłębiać się w dalsze warstwy. Uodpornić nieco w procesie na rozchwianie naszej fabuły. Celowo zacząć szukać tych dysonansowych zmarszczek w codziennym życiu, by zakotwiczyć w nich nasze poszukiwania. Malutkie haczyki wypuszczone w rzeczywistość warstwy tuż poza naszym światem. Jeśli czujemy się na siłach, można odgiąć nieco dalej tę zadrę. Co tam się znajduje? Niewytłumaczalna reakcja, którą sami siebie zaskoczyliśmy - Czy ta historia, którą właśnie sobie opowiedzieliśmy na jej temat jest prawdziwa? Nie? Więc jaka jest prawdziwa przyczyna tego co zrobiliśmy, powiedzieliśmy, jak zareagowaliśmy? Obraz jest niejasny, jest malutką cząstką jakiejś większej ukladanki, ale nie zniechęcajmy się, o ileż to lepsze niż ta utarta, zgrana odpowiedź, którą opowiadaliśmy sobie tyle razy i która nijak nie pomagała nam zrozumieć siebie do tej pory. A może pomagała? Ale czy na pewno? A ile już razy w tej czy podobnej sytuacji zachowaliśmy się równie bezsensownie? Ile razy postanawialiśmy sobie już, że następnym razem zrobimy inaczej? Dlaczego się nie udało? Dlaczego?
Zedrzeć tę warstwę i następną, dociec jądra, zjednoczyć się z nim i naprawić. Paznokciami chcę drzeć czasami, zębami. Ale nie da się, bo mój umysł zalewa konfabulacją, zaciemnia, odgradza. Zresztą nie dziwię mu się. Nie jest to jakiś umysł najwyższej próby. Brakuje sił, by walczyć a tyle codziennego szumu informacji, tyle dodatkowych małych, niepozornych, nic nieznaczących zadań, które odrywają, zabierają energię. Zahaczam tylko małe haczyki, czekam na małe sposobności, by podejrzeć troszkę więcej przy kolejnej sposobności.
ENG
(translation made by the google translator with only few corrections by me, hope it keeps the sense)
"Hela was in a state that somewhere, at the bottom of her consciousness, without admitting to herself, she called "cheating God" [...] she returned to her closed world of ecstasies, rebellions and programmatic - against the background of a sense of duty - falls into everyday [...] reality. There she found satisfaction for her cruel instincts under the mask of a virtue broken by another form of virtue"- Stanisław Ignacy Witkiewicz, "Farewell to Autumn"
Who among us understands themselves? The infinite complexity of the human psyche causes that, no matter how many truths we discover about who we are, how and why we act, what drives us and what keeps us in action, how we react and why to what events, always beyond our cognition and understanding, there are infinite hidden layers underneath and underneath and even beyond.
Our action is at the top. What others and ourselves see. Our deeds. Behind this superficial layer, however, we always expect causes. This is where a great lie begins, a collective delusion, a facade we believe so much in that even when we know that it is not entirely true (or even know that's entirely untrue), we continue to act as if it were. Belief in human rationality and intelligent control over yourself, your body, your actions. "Fake it till you make it", perhaps this is the only way to continue laboriously towards liberation, escape from genes and body reflexes encoded in us. Perhaps this endless surprise, millions of small everyday surprises when someone does not behave rationally, when we behave like this against ourselves (most of these surprises, those tiny ripples on the water surface, we do not even notice, we suppress, we divert our thoughts from them for peace of our mind) is just the lesser evil. A small price to pay for the painstaking climb to the top. For the mere possibility of this climb. Or maybe it is "just" a necessity. The great collective effort of billions of individual confabulations each day. Rationalization of every action, every choice we made without even knowing when, how or why. However, we must tell a story on this subject, find after the fact with our imperfect minds some more or less appropriate explanation to reality. As long as it is consistent with the story that goes on in our head. Because if this coherence is lacking, then the entire intricate fictional structure, world-creating, self-creating is ready to waver and even, in extreme cases, to collapse. Pressured by infinity, we run away into small bubbles of our own stories, cut ourselves off from ourselves and others, and close in our subconscious everything that does not fit the plot, and continue to do so as long as possible. As long as our story bubble stays on top drifting, not crushed by a thick-walled steel safe, drifting on top of it all the time. A safe full of repressed experiences, understandings and unwanted feelings.
Understanding this and accepting your incompatibility with the goal of discovering the truth about yourself and the truth in general, you can, however, try to delve into further layers. In the process, to immunize a little to the shakiness of our plot. Deliberately start looking for these dissonant wrinkles in everyday life to anchor our search in them. Tiny hooks released into the reality of a layer just outside our world. If you feel up to it, you can bend this toughness a little further. What's in there? An inexplicable reaction that surprised ourselves - Is the story we just told ourselves about it true? No? So what is the real reason for what we did, how did we react? The picture is unclear, it is a tiny part of a larger puzzle, but let's not get discouraged, how much better it is than the clichéd, well-coordinated answer we have told each other so many times and which has not helped us understand ourselves so far. Or maybe it helped? But we you sure? And how many times have we acted so senseless in this or similar situation? How many times have we decided to do different the next time? Why did it not work? Why?
Peel off this layer and the next one, penetrate the kernel, reunite with it and fix it. I want to tear it with my nails sometimes, with my teeth. But I can't, because my mind floods itself with confabulation, it darkens, and separates me. Besides, I am not surprised. It is not some kind of mind of the highest order. There is no strength to fight, so much of the daily noise of information, so many additional small, inconspicuous, meaningless tasks that distract, take away energy. I just hook on the little hooks, wait for the little opportunities to sneak a little more on the next opportunity.
_____
____________________
Unless otherwise noted, the content of this site is licensed under CC BY-SA 4.0.
© deerbard