2023-09-07

Jaki jest Bóg?

Bóg jest miłością. A Jego miłość jest niesamolubna. W Nim znajduje się nieskończone źródło miłości. Zanim powstał świat, On stworzył aniołów i wszystkie istoty pozaziemskie, aby miał kogo kochać. A jeszcze zanim je stworzył, umiłował swego Syna i Ducha Świętego. Bóg przykazał, aby całe Jego stworzenie troszczyło się o innych i było posłuszne Stwórcy.

Był jednak jeden anioł, któremu to się nie podobało. Na imię miał Lucyfer – niosący światłość, największy z aniołów. Zachwycony własnym pięknem i doskonałością, zapragnął w swoim sercu, aby to jemu wszechświat oddawał chwałę i cześć. Chciał stanąć na samym szczycie. W ten sposób, po raz pierwszy w historii wszechświata, pojawił się grzech.

Lucyfer zakwestionował bezinteresowność Stwórcy. Zarzucił mu niesprawiedliwość. Twierdził, że jego rządy wyglądałyby lepiej i zwiódł jedną trzecią aniołów, którzy mu uwierzyli i poszli za nim. Bóg wiedział, że Lucyfer nie ma racji. Wiedział, że jeśli zmieni Boże prawo, usuwając z niego zasadę miłości, na świecie zapanuje chaos, niesprawiedliwość i śmierć. Wiedział również, że jeżeli go zabije, nie udowodniwszy wcześniej jego winy, nikt więcej nie odważy się sprzeciwić Bogu, będzie to jednak posłuszeństwo wynikające ze strachu, a nie z miłości. Prawdziwa miłość jest dobrowolna.

Pewnego dnia Bóg stworzył ziemię i człowieka, i osadził go w ogrodzie Eden. Miał on opiekować się całym światem i wszystkimi zamieszkującymi go zwierzętami. Stworzony przez Boga świat był doskonały. Bóg dał człowiekowi wszystko czego potrzebuje, w nadmiarze. Pozwolił mu jeść owoce z tysięcy różnych drzew. Zapewnił mu idealny klimat i warunki atmosferyczne. Dał mu również partnerkę, aby nie był sam. Codziennie też spotykał się z nim.

Mając na uwadze dobro i przyszłość całego wszechświata, Bóg postanowił wypróbować Lucyfera. Został on więc zrzucony na ziemię wraz z jego aniołami (dziś znamy ich pod innymi imionami) i dana mu została władza nad jednym szczególnym drzewem w ogrodzie Eden. Naszym prarodzicom została dana możliwość wyboru, komu będą służyć – Stworzycielowi, czy raczej stworzeniu. Szatan posłużył się kłamstwem, aby – podobnie jak wcześniej – wypaczyć w oczach człowieka prawdziwe motywy Stworzyciela. Przedstawił Go jako kogoś, kto jest kłamcą („na pewno nie umrzecie”), coś przed nimi ukrywa, a w złamaniu Jego zakazu tkwi klucz do zakrytej przed nimi mądrości. Powiedział, że spożywając owoc z drzewa poznania dobra i zła „staną się jak Bóg” – tragiczny paradoks polega na tym, że właśnie wtedy byli jak Bóg. Człowiek został stworzony na podobieństwo Boże. Posiadał te same cechy charakteru. Był w ten sposób wyjątkowy spośród innych stworzeń.

Ewa nie musiała wierzyć w zmyśloną historyjkę Lucyfera. W tym momencie miała w głowie dwa sprzeczne obrazy Stwórcy: miłującego i samolubnego. Bóg, którego znała, troszczył się o nią i o jej męża, zapewniał jej wszystko, czego potrzebuje, tak że niczego jej nie brakowało i nigdy nie skrzywdził. Natomiast w diabelskiej narracji, Bóg wykorzystuje swoją pozycję aby ją kontrolować, trzymać w niewiedzy, i oto zjawia się wąż aby ją oświecić, wnieść na wyższy poziom intelektualny, dorównujący samemu Bogu.

Konsekwencją grzechu jest zerwanie łączności z Bogiem, a co za tym idzie – śmierć, ponieważ Bóg jest dawcą życia. I tak jak przed upadkiem ludzie z radością wyczekiwali spotkania z Bogiem, tak uległwszy zwiedzeniu pragnęli się znaleźć jak najdalej od Niego. Zastanawiam się, jak musiał się czuć Bóg, gdy zobaczył, że jego ukochane dzieci uciekają przed Nim. Gdy zostało im powiedziane, co zrobili, zaczęli oskarżać siebie nawzajem („to kobieta, którą Ty stworzyłeś dała mi owoc i jadłem”, „wąż mnie zwiódł”), pokazując, że wolą, aby to na kogoś innego spadła kara, nie na nich, przekonani, że Bóg ma satysfakcję w karaniu za grzech.

Przez kolejne wieki potomkowie Adama i Ewy żyli w oddzieleniu od Boga. Wymyśleni przez nich bogowie byli egoistyczni, pełni zazdrości i zawiści. Na świecie rozmnożyło się bezprawie. Człowiek dla zaspokojenia własnych potrzeb i zysku krzywdzi drugiego człowieka. Boga natomiast oskarża o zło na świecie i cierpienie jakie go spotyka: „skoro Bóg jest tak dobry i miłujący, dlaczego nie powstrzyma zła na tym świecie”? Ale to nie Bóg jest przyczyną cierpienia, lecz grzech. Szatan jest wielkim wrogiem Boga i robi wszystko, abyśmy tak myśleli. Toteż przez 6 tysięcy lat zwodził ludzkość – między innymi doprowadził do prześladowań naśladowców Jezusa, zniszczył Jego Kościół, doprowadził do wojen religijnych w średniowieczu, a także zdemoralizował przywódców religijnych, aby odsunąć ludzi od Boga.

Owszem, Bóg wiedział jakie będą konsekwencje grzechu, jednak pozwolił na to wszystko z miłości ku nam – abyśmy byli wolni. Gdyby był taki, jak Go ludzie widzą, już dawno zostawiłby ten świat na pastwę losu. Tak się jednak nie stało. On wciąż sprawia, że nasze serca biją. On pragnie odbudować z nami więź, dać nam drugą szansę. Czy ją przyjmiemy – to już zależy od nas. Pewnego dnia grzech na świecie się zakończy. Wtedy ci, którzy kochają Boga, zostaną z Nim już na zawsze, a ci którzy umarli w Chrystusie, zostaną zmartwychwzbudzeni do życia wiecznego. A Bóg stworzy dla nich nową ziemię, gdzie nie będzie więcej śmierci, smutku, bólu ani cierpienia.

Każdy może być zbawiony, ale nie każdy zbawiony będzie. Dla niektórych wieczne przebywanie w obecności Boga byłoby niczym piekło. Pragnęliby oni ukryć się przed Nim i tęskniliby za rzeczami, których już nie będzie. Nie mogliby cieszyć się tym, co Bóg dla nich stworzył i dzielić tą radością z innymi. Tak długo zagłuszali głos Ducha Świętego w swoim sercu, że ich stan umysłu nieodwracalnie się zmienił. Dlatego też Bóg oszczędzi im tego cierpienia. W dniu, gdy zostanie zniszczony grzech, razem z nim w jednej chwili zostanie zniszczony szatan, który nigdy nie zawrócił ze swojej drogi, a także jego upadli aniołowie i ludzie, na końcu zaś – śmierć. Zastanawiam się, co będzie czuł Bóg wiedząc, że nie jest w stanie ich uratować, że nie może nic zrobić, że nie ma innego wyjścia. Biorąc pod uwagę cel, jaki chce osiągnąć, nie jest aż tak wszechmogący, jak mogłoby się wydawać. Sądzę, że dla niego będzie to czas głębokiego smutku i żałoby. Nie jest łatwo być Bogiem.

Możemy mieć pewność, że Bóg nas kocha i działa dla naszego dobra. Dowodem na to jest śmierć Jezusa na krzyżu. Naturalną konsekwencją grzechu, czyli życia w oderwaniu od Stwórcy, jest śmierć. W Edenie nasi prarodzice otrzymali obietnicę, że „potomek Ewy zmiażdży głowę węża, ale zostanie ukąszony w piętę”. W starożytności w Izraelu składano ofiary za grzech – baranki bez skazy symbolizujące Jezusa. Krew zabitego baranka była przenoszona na zasłonę w Świątyni, a raz w roku – w dniu pojednania – arcykapłan składał grzechy Izraela na kozła ofiarnego symbolizującego szatana, który następnie był wypędzany na pustynię. Przypominało to o Bożym planie zbawienia. Gdy Jezus – przepowiedziany przez starotestamentowych proroków Mesjasz – przyjął postać ludzką, po pierwsze – pokazał nam jaki jest Ojciec, po drugie – odczuł na własnej skórze ciężar bycia człowiekiem, po trzecie – jako „drugi Adam” udowodnił, że przestrzeganie Bożego prawa jest możliwe i po czwarte – wypełnił plan zbawienia, sam biorąc na siebie cenę grzechu (w przeciwieństwie do starego Adama, który wolał tą ceną obarczyć kogoś innego). To nie krzyż Go zabił – ale właśnie grzech, którego nie popełnił On, ale my. Nie musiał tego robić – w każdej chwili mógł skorzystać ze swojej mocy i „zejść z krzyża”, jednak wytrwał aż do końca.

Nawet tutaj niektórzy zarzucają Bogu okrucieństwo, twierdząc, że pozwolił zabić swojego Syna. Nie ma większego cierpienia dla ojca niż gdy jego dzieci cierpią. Bóg-ojciec i Bóg-syn stanowią jedność – nie ma między nimi rozdźwięku. Wszystko to, co czyni Ojciec, jest zgodne z wolą Syna i z wolą Ducha Świętego.

W dniu ukrzyżowania trwało święto pojednania, a w chwili śmierci Jezusa, zasłona w Świątyni rozdarła się od góry do dołu, odsłaniając miejsce najświętsze, do którego wolno było wchodzić tylko najwyższemu kapłanowi. Ofiara Jezusa zburzyła mur pomiędzy nami a Bogiem. Dzięki Jezusowi każdy może nawiązać bezpośrednią łączność z Bogiem. Ponieważ nie popełnił żadnego grzechu, wieczna śmierć nie mogła się Go trzymać i po trzech dniach zmartwychwstał. Teraz jest naszym kapłanem w prawdziwej Świątyni niebieskiej i dzięki Niemu nasze grzechy zostają zmazane.

Każdy człowiek jest grzesznikiem i nikt nie jest doskonały, tylko Chrystus. Wszyscy zasłużyliśmy na wieczne potępienie, na wieczną śmierć. Bóg nienawidzi grzechu, ponieważ grzech jest zaprzeczeniem prawa miłości, pochodzi z samolubnego serca. Ale Bóg kocha grzeszników. I nie tylko oferuje nam zbawienie od grzechów przeszłych, ale także własną sprawiedliwość, abyśmy nie musieli już więcej grzeszyć. Poddając Mu się, doświadczamy wewnętrznej przemiany osobowości, znika nasza skłonność do grzechu, zaczynamy troszczyć się o innych ludzi. Jako ludzie niestety nie jesteśmy w stanie samodzielnie poradzić sobie z grzechem. Nawet jeśli ktoś ma silną wolę i uda mu się zapanować nad swoimi słowami czy czynami, nie jest w stanie powstrzymać złych myśli. Jest to jedynie leczenie objawów, ale taki człowiek nie doznał odnowienia serca. Tylko dzięki mocy Jezusa, poprzez podtrzymywanie łączności z Nim, możemy osiągnąć zwycięstwo – nie przez poleganie na sobie.

Zapłatą bowiem za grzech jest śmierć, ale darem łaski Boga jest życie wieczne w Jezusie Chrystusie, naszym Panu. (List do Rzymian 6:23)

Bóg nie obiecuje nam, że z chwilą gdy oddamy Mu swoje życie, znikną wszystkie nasze problemy. Ale gdy przyjdą na nas trudne chwile, On pomoże nam je przetrwać ze spokojem ducha, wiedząc, że ma wszystko pod kontrolą i bez Jego wiedzy włos nam z głowy nie spadnie. Bóg ma plan dla każdego z nas, wyjątkowy plan, napisany jeszcze przed naszym urodzeniem. Choć nie zawsze rozumiemy, dlaczego pewne rzeczy nas w życiu spotykają, możemy Mu zaufać, że to co obecnie ma miejsce, jest najlepszą możliwą wersją wydarzeń – że w ostatecznym rozrachunku wszystko wyjdzie na dobre.

Choćbym nawet chodził doliną cienia śmierci, zła się nie ulęknę, bo ty jesteś ze mną; twoja laska i kij pocieszają mnie. (Psalm 23:4)
A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani. (List do Rzymian 8:27)