15. Irvin D. Yalom, The Spinoza Problem

Problemem bodaj wszystkich Yalomowskich powieści jest język dialogów. I nie mam na myśli sposobu myślenia (nie dziwota, że Yalom mistrzowsko (re)konstruuje psychikę swoich bohaterów), tylko sam dobór słów. Ten zaś jest zbliżony u bodaj wszystkich postaci – mniej więcej taki, jakim mówi narrator w „Kacie miłości” albo „Istotach ulotnych”. Czasem przeszkadza to mniej, czasem bardziej, jak w „Problemie Spinozy” właśnie.

Może dlatego tu bardziej zgrzyta, że autor miał tym razem ciekawy pomysł na konstrukcję fabuły. Wyjaśnia to zresztą w przedmowie: książka wzięła się z próby odpowiedzi na pytanie, jak to się stało, że księgozbiór muzeum Spinozy w Rijnsburgu przetrwał II wojnę światową prawie nienaruszony mimo najazdu hitlerowców. Mamy więc dwa plany czasowe – jeden współczesny filozofowi i drugi, okołowojenny – i na przestrzeni trzystu lat i skrajnie różnych sposobów widzenia świata to podobieństwo stylów robi się bardzo dysonansowe.

Mimo wszystko warto, zwłaszcza jeśli lubi się Yaloma. Chociażby po to, żeby się dowiedzieć, kto to zacz Spinoza, potęga myśli co za.