31. Ursula K. Le Guin, Miasto złudzeń

Dobrze, że nie czytam Ekumeny jednym ciągiem, bo chyba bym nie zdzierżył. UKLG to była ależ genialna kobieta. Za dobrze to jest napisane, za łatwo wchodzi, za dużo smutku naraz by się wchłaniało. Jeden tom naraz, z przerwami na mniej kamertonowe, poruszające książki, jest w sam raz.

Na razie mam wrażenie, że leitmotivem całego cyklu jest nieznośna trudność komunikacji – między jednostkami, ale też całymi gatunkami i rasami. „Miasto złudzeń” na tym tle przejmująco opowiada o poszukiwaniu własnym tożsamości i o kłamstwie.

8/10 (bardzo, bardzo mocne).