💾 Archived View for magicznylas.pl › gemlog › 46_100.gmi captured on 2024-08-31 at 11:25:09. Gemini links have been rewritten to link to archived content
⬅️ Previous capture (2023-11-04)
-=-=-=-=-=-=-
kiedyś... (2011 rok)
Kilka lat temu, kierowany nagłym impulsem, postanowiłem wstać z fotela, zrzucić kajdany uzależnienia od mdłej telewizji, śmieciowego żarcia, trwonienia czasu przy produkujących sztuczne emocje grach komputerowych. Zadałem sobie pytanie: Maniek czy chcesz tak żyć? Wegetować? Co to za życie, którego wyznacznikiem był kolejny zmarnowany dzień, bez ambicji, bez emocji, bez pasji? Żyłem jak szary robot, klon wśród takich samych klonów, powtarzający w nieskończoność czynności: wstać, żreć, pić, spać. Niemal jak w tym kawałku. Równocześnie z nic nieróbstwem pojawiła się otyłość. Ze szczupłego pięknego młodzieńca, zamieniłem się w grubego ponad stukilowego gnoma. Przełom nastąpił, kiedy w pracy, a pracowałem wtedy na marnej posadzie sprzedawcy telewizorów w sklepie rtv-agd, stanąłem na wadze. Skala wagi zatrzymała się na 102 kg! Czara goryczy… MAŁO! Wiadro goryczy się przepełniło, chlusnęło mi w twarz z cucącą siłą. Tak oto powstałem.
Marzy mi się idealna symbioza z otoczeniem, coś jak dopasowane do siebie tryby maszyny. Wiem, że to trochę śmierdzi robotyką życia, ale dla mnie to sposób na odnalezienie Dharmy. Prosta droga. Nie wiem, czy mnie zrozumiesz, trudno mi na szybko przekazać to w kilku słowach…
Gdzie się znajduję i dokąd zmierzam? Cele wyznaczają drogę, wyniki są drogowskazem odmierzającym odległość. Ciągłe podnoszona poprzeczka, spontaniczne wyzwania, wywołują wrażenie początku drogi. Gdzie jestem? Względem tego Mańka z fotela, dzierżącego w dłoni pilot od TV, jestem gdzieś w kosmosie w innej galaktyce. To jest niemal inny wymiar. Nie ma odniesienia. Chcesz się przekonać? Wstań! Wstałeś? To wiesz, co czuję, gdzie jestem.
Przemierzam krainy biegowego świata, w poszukiwaniu nowych doznań. Pojawiają się kolejne wyzwania, same mnie odnajdują. To nowe życie. Nie dorabiam ideologii, bo to powoduje niepotrzebne ciśnienia. Raczej uprawiam prostotę. Bieganie, sport, aktywny wypoczynek (mniejsza o nazwę), nie jest dla mnie suplementem, dodatkiem do szarego życia, jest raczej jego częścią, czynnością jak oddychanie. Wspomniana suplementacja to półśrodek. Co z tego, że jest czerwoną wisienką na torcie, kiedy ten tort – życie, jest nadal szare.
Bez tego mojego biegania nie potrafię żyć, zupełnie jak bez tlenu, czy wody. Nie da się. Bardziej nie chcę, niż nie mogę. Czy słyszysz, jak bije Twoje serce? Ja z każdym pokonanym kilometrem używam go niczym metronomu odmierzającego takty między kolejnymi krokami. Uwierz mi, wystarczy tylko odrobina chęci, a przypomnisz sobie, że przecież masz serce, które bije, że żyjesz. Podczas biegu, trekkingu, czy też zwykłego spaceru chłonę łapczywie otoczenie. Spijam możliwie jak najwięcej energii, zaspakajam wyposzczony wzrok, wietrzę, bo o zapachach często zapominamy. Nie przepuszczam okazji: piękne widoki, niecodzienne zjawiska, fauna, flora – tym się sycę. Biorę to, co jest, bez dodatków, uzdatniaczy. Daję – trzeba mieć coś do zaoferowania, bo spełnienie następuje nie w momencie, kiedy bierzesz, ale kiedy dajesz, czymś się dzielisz.
Grzesiek napisał, że nie potrafi egzystować bez codziennej dawki endorfin. Marcin, że nie ma nic ponad euforię ogarniającą go podczas przekraczania linii mety. Ktoś inny, że jak się sponiewiera, to wie, że żyje. Stoisz z boku i kręcisz z niedowierzaniem głową. Tak, to prawda jesteśmy ćpunami uzależnionymi od endorfin, pozytywnych emocji, adrenaliny, niekiedy od chęci rywalizacji. Ale to zdrowe uzależnienie. Świadomość tego nie przeszkadza w życiu, ale jak już pisałem, jest życiem samym w sobie. To sprawia, że każdy dzień jest inny od poprzedniego, przynajmniej potrafię sprawić, aby takim był. Wyobraźni i możliwości nie brakuje. A słowa: niemożliwe, nie potrafię, nie uda mi się, rozpływają się we mgle, a na twarzy pojawia się uśmiech buddy, bo to jest spełnienie.
Moja teoria jest taka: jeżeli przeskoczysz pewien próg świadomości, już raczej nie masz szansy wrócić. Jesteś pieprzonym ćpunem z marnymi widokami na wyleczenie.
Nazywam się Grzegorz Łuczko i jestem uzależniony. Bez codziennej dawki endorfin nie potrafię normalnie funkcjonować. Gdy nie biegam, pogrążam się w depresji. Mam wielkie ambicje i chciałbym być najlepszy. Brak talentu nadrabiam poświęceniem. Na razie średnio mi to wszystko wychodzi, ale nie poddaje się, bo wierzę, że marzenia się spełniają. Mimo wszystko...
[...] Pod koniec treningu muszę się zatrzymać z powodu czerwonego światła na skrzyżowaniu. Czekając na zielone, rozglądam się na około. W oknie sąsiedniej kamienicy jakiś gość w pidżamie przeciągając się, spogląda na mnie z zaciekawieniem. Pod jego oknem jest wystawa sklepowa. Widzę w niej swoje odbicie. Oszroniona czapka, czerwona od mrozu gęba i wielka ciemna plama potu na piersiach. Jest za piętnaście ósma. Czy ja jestem normalny?
[046/100]