💾 Archived View for rawtext.club › ~deerbard › art › 2022-12-12-brain-hack.gmi captured on 2024-08-24 at 23:53:40. Gemini links have been rewritten to link to archived content
⬅️ Previous capture (2024-05-26)
-=-=-=-=-=-=-
Trzy dni z gorączką i tylko niewielką ilością przyjętego pokarmu. Trzy dni nieznośnego bólu głowy nie mówiąc o innych dolegliwościach. I nagle bez żadnej zapowiedzi w trakcie bezsennej nocy z dnia trzeciego na czwarty w moim umyśle, do tej pory zaklejonym czarną smołą bólu i zalanym po brzegi poszarpaną, niezrozumiałą, niepokojącą gonitwą myśli gorączkowych coś się zmienia. Leżę w łóżku i między jednym a drugim atakiem ostrego bólu w skroniach patrzę, choć powieki mam zamknięte - na ich wewnętrznej stronie odbywa się wspaniały spektakl. Mój mózg rysuje, maluje, tworzy animacje. Wysublimowana, interesująca kreska, powalające kompozycje, odważne kształty i przestrzenie negatywne. Jedno za drugim, jedno za drugim oglądam dzieła sztuki i już oglądając żałuję, że nie mam jak tego zachować, nagrać, spróbować potem przestudiować, skopiować, odtworzyć. Pomysłów tyle, że potrzebowałbym pewnie lat, by to wszystko zrealizować. I kolejne, kolejne. Chcąc niechcąc oglądam, trochę jak w Mechanicznej Pomarańczy, tyle że ja chcę oglądać akurat. Żałuję tylko, że nie zapamiętam i że na codzień nie mam tego połączenia z zachowanymi gdzieś w mojej głowie informacjami. Od lat żmudnie ubogcam swoje możliwości. Jak wół na roli, jak Syzyf idę metr po metrze a to wszystko siedzi w mojej głowie, tylko nie wiem jak się do tego dostać?
W końcu biorę painkillera, który po jakimś czasie pozwala mi zasnąć.
A piszę to następnego dnia, z bladym tylko pojęciem co konkretnie widziałem.
Cóż pozostaje innego, niż z pokorą schylić kark i brnąć dalej.
Three days with a fever and only a small amount of food taken in. Three days of unbearable headache not to mention other ailments. And suddenly without any announcement during a sleepless night from the third to the fourth day in my mind, until now sealed with the black tar of pain and flooded to the brim with a jagged, incomprehensible, disturbing chase of feverish thoughts, something changes. I lie in bed, and between one attack of sharp pain in my temples and another, I look, though my eyelids are closed - a wonderful spectacle is taking place on the inside. My brain is drawing, painting, creating animations. Sublime, interesting lines, knock-down compositions, bold shapes and negative spaces. One after another, one after another I look at the artwork and already watching I regret that I have no way to preserve it, record it, try then study it, copy it, recreate it. There are so many ideas that I would probably need years to realize it all. And another, another. Willingly or not, I watch, a bit like in A Clockwork Orange, except that I want to watch. My only regret is that I won't remember and that I don't have this connection to the information stored somewhere in my head on a daily basis. I have been painstakingly enriching my abilities for years. Like an ox on a farm, like Sisyphus I go meter by meter and it's all sitting in my head, I just don't know how to get to it?
In the end I take a painkiller, which after some time allows me to fall asleep.
And I write this the next day, with only a pale idea of what specifically I saw.
What remains but to bow my neck with humility and trudge on.
_____