💾 Archived View for magicznylas.pl › gemlog › 77_100.gmi captured on 2024-08-25 at 00:23:34. Gemini links have been rewritten to link to archived content

View Raw

More Information

⬅️ Previous capture (2023-12-28)

-=-=-=-=-=-=-

↩ [home]

kiedyś...                                       

V PENZRnO Włóczykij Trip Extreme 2012

Pierwsza myśli… nie, nie będę marudził. Nie poszło mi. Nie będę gdybał, nie będę szukał usprawiedliwienia, ani przyczyny. Albo nie. Przyczyna jest jedna, fundamentalna, zabrakło mi obycia z mapą, umiejętności nawigacji. Zabrakło mądrości w doborze sprzętu. W dodatku się zatrzymałem. Złamałem tak przestrzeganą przeze mnie zasadę: nigdy się nie zatrzymuj!

Druga myśl. Zamiast relacji, szczegółowa – przelot po przelocie – analiza przebytej trasy. Doskonały początek i wszystkie wtopy zaliczone po Punkcie Stop. Statystyka. Omówienie błędów, aby uniknąć ich w przyszłości. Tylko, po co to wszystko? Przecież to nie podniesie moich umiejętności nawigacji. Potrzebny jest trening, a najlepszym treningiem jest udział w zwodach. Doświadczenie zbiera się na trasie, a nie ślęcząc nad śladem GPS.

Trzecia myśl: ambicja. Ambicja boli! W zasadzie to bardziej złożony temat. Temat na kolejny wpis.

Włóczykij. Powinienem w palec się ugryźć, kiedy pisałem, że Włóczykij jest imprezą łatwą nawigacyjnie. Tym razem orgowie stanęli na wysokości zadania i zrobili wszystko, aby PK nie były tak oczywiste jak rok temu. Mapa w niektórych miejscach nijak nie grała, przez co las został pięknie uczesany przez uczestników. Do półmetka nawigowałem bez większych poślizgów. Po PS i kilku kosmicznych wariantach, po których musieliśmy wraz z Irkiem wracać do naszej galaktyki, jakoś udało mi się dotrzeć do mety. Jak pisałem wcześniej: nie będę marudził. Były sytuacje kryzysowe, ale było też wesoło. Pierwszy raz podczas startu zgubiłem buta. Przebiegaliśmy przez podmokłe, zaorane pole no i zassało mi stopę, but został w cholernym błocku, a ja z rozpędu wylądowałem kilka metrów dalej. Był po startowy chillout na mega wygodnych kanapach w Gryfińskim Domu Kultury, gdzie znajdowała się meta i baza zawodów. Każdy wie, jaka fantastyczna atmosfera panuje po starcie. Kojący kompres na sponiewierane ego.

W zasadzie to wszystko. Od Włóczykija minął tydzień, emocje opadły. Znalazłem równowagę. Minusy nie przysłoniły mi plusów. Woda w Odrze niezmiennie płynie, słońce wschodzi i zachodzi, a przede mną kolejny start.

[077/100]