💾 Archived View for magicznylas.pl › gemlog › 50_100.gmi captured on 2024-08-25 at 00:18:08. Gemini links have been rewritten to link to archived content
⬅️ Previous capture (2023-11-04)
-=-=-=-=-=-=-
kiedyś...
Skoro organizator twierdzi, że jest to prawdopodobnie najtrudniejszy maraton w Polsce, to nie musi być to kolejny „chłyt martetindody” mający na celu podniesienie rangi imprezy i można taką wiadomość potraktować z przymrużeniem oka. Nie należy też lekceważyć informacji o przybliżonej sumie przewyższeń, o trudnej technicznie trasie biegu. Należy wziąć pod uwagę to, że w lipcu raczej bywa upalnie, w związku z tym, oprócz zaznajomienia się z przebiegiem trasy, jej profilem warto zwrócić uwagę na ilość punktów odżywczych po to, aby zastosować odpowiednią taktykę, dobór akcesoriów biegowych ułatwiających uzupełnianie płynów podczas biegu etc.
Oto kilka oczywistych prawd, o których amator biegania i startów, nie tylko górskich, ale każdych(!) powinien pamiętać. Starty to nie tylko zwieńczenie poprzedzającego je treningu, to dopracowywanie szczegółów takich jak np. logistyka, wcześniejszy dobór i przygotowanie obuwia i odzieży, naładowanie akumulatorów, czy wyżej wspomniane zaznajomienie się z przebiegiem trasy.
Dlaczego o tych oczywistych prawdach piszę? Dlatego, że zlekceważyłem jedną z nich: „Bo co mnie może spotkać w Górach Stołowych?”. Przez zbytnią pewność siebie i lekkie potraktowanie tematu, nie przygotowałem się należycie do startu, czego konsekwencje miałem ponieść na trasie biegu.
Poprowadzona po szlakach turystycznych. Najpiękniejszy i zarazem najtrudniejszy odcinek prowadził przez Broumovske Steny. Wąska ścieżka ciągnęła się między strzelistymi skałami piaskowca, czasami zamieniając się w ciasne, trudne do pokonania szczeliny. Pokryta kamieniami, wystającymi korzeniami: „drzewa lubieżnie obnażały swe ukryte dotąd kończyny” i błotnistymi odcinkami. Wznosiła stromo, trawersowała zbocza, opadała – na łeb, na szyję. Po pokonaniu piątego kilometra postanowiłem, że muszę wrócić w to miejsce, zatopić się w jego niesamowitym klimacie.
Finisz. O tym trzeba wspomnieć! Tego nie da się zapomnieć! To smaczek, który sprawia, że myśl o MGS jako najtrudniejszym maratonie w Polsce staje się faktem! Setki cholernych schodów stromo wznoszących się na szczyt Szczelińca. Meta usytuowana jest przy schronisku. Ostatnie metry maratonu, to dobijanie rannego, kopanie leżącego – mozolna wspinaczka, dodatkowy ból. Orgowie wiedzą, jak sprawić, aby przekroczenie linii mety było niezapomnianym przeżyciem, aby zaraz po odebraniu pamiątkowego medalu, w głowie pojawiła się myśl o ponownym doświadczeniu trudu pokonania trasy: „do zobaczenia za rok”!
Bufety były ustawione, co 10 km. Pierwotnie miały być trzy. Organizator przygotował jednak dodatkowy punkt usytuowany przy Błędnych Skałach. Był to chyba trzydziesty dziewiąty kilometr. Co za bonus! Jeszcze tego nie wiedziałem, ale przede mną był do pokonania czerwony szlak w pełnej lampie. Słońce prażyło niemiłosiernie, a zmęczenie i duże odwodnienie odbierało moc i chęci do walki.
Popełniłem błąd, zamiast plecaka z bukłakiem na trasę zabrałem nerkę wyposażoną w mały bidon. Rozwiązanie, które sprawdziło się podczas startu w S100, w trakcie MGS przyniosło opłakane skutki. Już po drugim kilometrze od bufetu osuszałem bidon do ostatniej kropli. Piłem zachłannie, zapominając o tym, żeby pociągać łyk, dwa, co jakiś czas, zmniejszając w ten sposób ryzyko odwodnienia. Upały mi nie sprzyjają, szybko się odwadniam, tracę parę i chęć do ścigania. Zapłaciłem za swoją lekkomyślność, za niepoważne potraktowanie tematu. Dostałem nauczkę. Przydała mi się ta lekcja pokory.
W ultra nie ma miejsca na błędy!
[050/100]