💾 Archived View for magicznylas.pl › tinylog.gmi captured on 2024-08-25 at 00:26:56. Gemini links have been rewritten to link to archived content
⬅️ Previous capture (2023-09-08)
-=-=-=-=-=-=-
title: eMBe tinylog
author: @embe
license: CC BY-SA 4.0
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⣀⡀⠤⠄⠒⠀⠀⠀⠲⠶⣦⢤⢤⣀⠀ ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⣤⠖⢛⠋⣚⠃⠈⠏⠈⠙⠂⠀⠀⠀⠀⢀⠀⠈⠙⠒⠤⡀⠀ ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⣠⣶⡩⠶⣄⡴⡿⠭⠤⠾⠒⠂⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠃⠱⢧⡀⠀⠀⠀⠀⢀⠀⠀ ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⣀⠚⠙⢁⢾⣿⣿⣶⡴⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠐⢌⢤⠀⠀⠀⠀⠐⠄ ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⡠⠊⠀⠀⡄⠛⠞⠹⠨⠭⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠒⠛⠀⠀⠀⠰⠄ ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⢀⡼⠂⠀⠀⠂⠀⠀⣀⢀⢤⣤⣄⣀⡀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠐⠂⣀⡀⡄⡀⠀⠐⠐⢀⠀⠀⠀⠀ ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⢀⡾⠁⠀⠀⠀⠐⠒⠁⠀⠀⠀⠈⢉⣉⡛⠃⡀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠂⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠘⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠠⠀⠀⠀⠉⠿⠀⠈⠂⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠈⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⡄⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
Przedwyborczy syf...
Gęby. Wszędzie gęby. Na budynkach, na barierkach, na trawnikach, przy poboczach, na płotach, kościołach, przy rogatkach, skrzyżowaniach, na billboardach, rusztowaniach... Rzygam!
Od jakiegoś czasu wrzucam wpisy z bloga, który prowadziłem prawie dekadę temu. Wpisy z czasów mocno biegackich, z czasów, kiedy social media nie wyparły jeszcze blogowych wrzutów.
Znalazłem im nowe miejsce na gemlogu. Opieczętowałem kategorią: archiwum.
Bronek, zataczając się, idzie środkiem przebiegającej przez moją małą wioskę drogi. Zatrzymuje się obok rosnącego przy drodze dęba, obejmuje go niedźwiedzim uściskiem, trwa tak przez chwilę, odrywa się i chwiejnym krokiem podąża ku następnemu drzewu. Zaintrygowany, podbiegam do Bronka i pytam: Bronek, co ty robisz? Czemu obejmujesz drzewa? Bronek odpowiada nieskładnie: Bo ja... bo ja, kurde, kocham przyrodę.
Kiedyś:
Dystans wyszarpał ostrymi kłami resztki energii ze stwardniałych mięśni. Wykrwawiała się słabnąca wola. Nie oglądając się, uparcie napierałem przed siebie. Wiedziałem, że jest. Ciągnie się od punktu A, do punktu B. Garbaty olbrzym o kamiennym grzbiecie. Zostawiłem za sobą jego początek, oddalający się z każdym krokiem. Przede mną był zaś koniec. Ciągnąłem na resztkach paliwa. Przystawałem co kilka kroków. Po chwili stałem w kałuży zmęczenia. Spływałem nim. A końca nie było widać. I to uczucie narastającej bezradności. Presja uciekającego czasu. I marne sposoby, na oszukanie psychy. Zrobić wszystko, żeby odpędzić złe myśli. Cokolwiek, choćby walnąć łbem o gruby pień. Zacisnąć zęby na spuchniętych palcach i nie puszczać, choćby miała lać się krew. Albo płakać... To nie są żarty.
Jest taka droga. Łączy miejscowości SD i Z. Ciągnie się przez płaską pustkę. Prostą krechą wbija czarne i smukłe ciało w linię horyzontu. Rozłupuje senne mieściny na części. Nigdy nie byłem tak samotny jak wtedy, kiedy biegłem tą drogą o świcie. I nigdy nie dałem tak sobą zawładnąć, ponieść do końca aż... aż wlała się czarnym nurtem w inną drogę. Czar prysł.
Przelot: Judenberg- Winna Góra. Stara poniemiecka mapa, brak kompasu, las, jakieś 8 km w linii prostej, przedwojenne punkty orientacyjne... jest wyzwanie. Znane miejsca odkrywam na nowo. Tam, gdzie stał folwark, ostał się chruśniak, kilka owocowych drzew oraz stara studnia ukryta w wysokiej, wyschniętej trawie. Czarny Staw i jego, nieznany mi dotąd, północny brzeg: magia, klimat i zasysające buty błocko. Zakochałem się w miejscówce. Dalej. Zbocze Winnej Góry od strony wsi K. Strome i piaszczyste. Nieźle się zmachałem, pokonując kolejne metry dzielące mnie od szczytu. A sam szczyt? Rozległe widoki na Pradolinę Odry, na odległe Wzgórza Dalkowskie, na rosnący u podnóża góry las. Jak ja kocham takie przygody, jak ja kocham biegać po lesie. Jutro wybiorę się obiec Dziką Rzekę, czyli tam, gdzie przed tysiącami lat jęzor lodowca wbił się w ziemię, kształtując okolicę...
W powrotach do formy cieszy każdy krok. Najmniejszy progres jest zwycięstwem, zupełnie jak wtedy kiedy zaczynałem przygodę z bieganiem. Tylko wówczas, na ślepo, często popełniając niewybaczalne błędy, parłem do przodu. Teraz, kiedy jestem mądrzejszy, a kilka lat biegactwa nauczyło mnie jak postępować, powrót do formy jest jak spotkanie po latach z dawną miłością.
Nie obchodzi mnie ukończenie stu maratonów, pamiątkowy medal, czy koszulka. Nie obchodzi mnie trening na bieżni, na popularnej ścieżce biegowej. Nie szukam towarzystwa innych biegaczy. Mnie obchodzi piaszczysty podbieg, siedem wzgórz i siedem szczytów, czarny staw i błotnista ścieżka dookoła czarnej tafli. Mnie obchodzi samotność. Jeden oddech, jedna chwila, w której czuję się wolny. Bez tłumaczenia, dlaczego i zagłębiania się w jej sens, bez ćwiartowania, rozkładania na czynniki proste... Bez powodu.
[...] Bob Graham przygotowywał się do swojego wyczynu w 1932 roku, prowadząc bose rozpoznanie każdego szczytu, który zamierzał pokonać. Po części robił to, aby wzmocnić stopy, a po części dlatego, żeby nie zniszczyć tenisówek, w których ostatecznie zmierzył się z górami. Z historycznej perspektywy współcześni biegacze górscy są zwykłymi mięczakami.
źródło: R. Askwith "Stopy w chmurach."
Bieganie jest niebezpieczne :) ! Bieganie po mieście — tym bardziej. Bieganie nocą po mieście — to mega ryzyko! Bieganie nocą po mieście, gdy za kierownicą blaszanych trumien siedzą imbecyle — to już totalne zagrożenie życia! Miałem się o tym przekonać na własnej skórze, kiedy mądra inaczej pani wjechała swoim odpicowanym pojazdem na chodnik akurat w tej chwili, kiedy kończyłem interwał. Odbiłem się w porę, przeleciałem przez maskę i wylądowałem w żywopłocie. Zaaferowana pani, wyskoczyła ze swojego przecudnego autka i zaczęła mnie regularnie opierdzielać. Bo: gdzie ja mam oczy, jak ja biegam, już dzwoni po męża i na policję i żebym nie ważył się uciekać, bo pożałuję! Zachowałem zimną krew (jak nie ja normalnie), wstałem, otrzepałem pobrudzone Dobsomy, bez słowa podniosłem jedną z leżących przy ogrodzeniu posesji kostek brukowych i... i, cholera, sam nie wiem czemu, rozmyśliłem się. Kostka poleciała z powrotem na stertę. Odwróciłem się na pięcie i spokojnie pobiegłem dalej, zostawiając krzyczącą na cały regulator panią za sobą. Uśmiechnąłem się szeroko, bo taka piękna noc. Ja mam swój bieg, a pani całe szyby w swoim superpięknym cudeńku na czterech kołach.
Deszcz. Odżywam.
Każda słuszna sprawa zaczyna swój żywot jako ruch społeczny, następnie przeistacza się w biznes, aż wreszcie kończy jako wielki przekręt.
-E.H.
A kogo obchodzi konsument? Produkt trzeba im do gardła wciskać jak pokarm gęsiom na sztucznej hodowli. Czy ktoś normalny dziś wierzy w reklamy? W cudowne proszki, w dobre piwo od koncernów? Nie, kupują je natomiast setki tysięcy, jak nie miliony, ludzi. Dlaczego kupują? Ogranicza im się wybór poprzez reklamy, wciska się im to czego nie potrzebują, tworzy sztuczne potrzeby i pakuje się potem w te zaschnięte gardło cokolwiek, co klient rozpozna – a to z reklamy, a to z akcji w sieci. Łykają wszystko jak leci.
-Profesjonalny Troll
Browsh. Właśnie testuję i jestem zachwycony!
Browsh is a fully-modern text-based browser.
30 °C w cieniu, a ja mam zaplanowany trening. Nie lubię biegać, kiedy dookoła taki skwar. Niemniej, to będzie ciekawe (zapomniałem, jak to jest skwierczeć w rozgrzanym leśnym piekarniku) doświadczenie. No i taki test. Czy ja jeszcze potrafię :) ?
Uruchamianie systemu komentarzy na biegackiej stronie opartej o Hugo w toku.
Jest trochę kombinacji, ale już widać światełko w tunelu :) .
Isso self-hosted na pohybel disqus.
Na biegackiej stronie opublikowałem nowy wpis:
wygoda pracy, czyli magicznolasowego VPSa lekkie dopieszczenie:
[x] instalacja i konfiguracja zsh [x] instalacja i konfiguracja tmux [x] instalacja broot [ ] sprzątanie w katalogu domowym
Protokół Gemini jest nieprawdopodobnie fantastyczny. Odkrywając go, jaram się jak ruski czołg na ukraińskim polu