💾 Archived View for rawtext.club › ~deerbard › glog › 2024-02-03-w-obronie-ba%C5%9Bni.gmi captured on 2024-02-05 at 09:52:58. Gemini links have been rewritten to link to archived content
-=-=-=-=-=-=-
„Po co czytamy dzieciom te stare baśnie o królewnach, których rola ogranicza się do siedzenia w wieży i czekaniania na księcia? Czy takie wzorce chcemy im przekazywać?”
Każdą prawdę można przedstawić w złym świetle zadając odpowiednie pytanie. Jednocześnie jednak kłamstwo (tu w znaczeniu nieprawdy lub półprawdy, nie zaś koniecznie świadomej manipulacji) ma krótkie nogi. Spróbuję pokazać rzecz na przykładzie wypowiedzi, którą przytoczyłem powyżej, a następnie odpowiedzieć na zadane pytanie i niezadane niedopowiedzenia.
Piszę, jak zwykle, głównie dla siebie. Aby zebrać myśli. Nie jestem filozofem, logikiem, znawcą języka itd. Chętnie przyjmę też krytykę, rozwinięcie, wyjaśnienia, jeśli czytasz to, widzisz braki w moim rozumowaniu i masz chęć i siłę, by się podzielić. Link do informacji kontaktowych znajdziesz na końcu.
edit: Poniższy tekst został poprawiony po uzyskaniu informacji od życzliwych czytelników. Jego sens pozostał bez zmian, daleko mu też wciąż do ideału, ale założenie jest takie, że piszę i się uczę, publikuję i piszę dalej zamiast w nieskończoność poprawiać.
Czy istnieje pytanie neutralne w sensie nie implikujące żadnych założeń przyjętych a priori? Weźmy niewinne nawet „Co to (jest)?”. Zakłada ono, że jakieś „COŚ” „JEST” i na dodatek „jest CZYMŚ”, my zaś pytając chcemy się dowieć już „CZYM konkretnie to jest”. Pytanie przytoczone powyżej tym bardziej więc z pewnością neutralne nie jest, warto więc przed odpowiedzią na nie (jak przed odpowiedzią na każde inne pytanie) zastanowić się jakie założenia w sobie zawiera.
Po pierwsze zakłada ono, że czytamy baśnie dzieciom „po coś”. Z drugiej części pytania dowiadujemy się zresztą, że chodzi konkretnie o „przekazywanie wzorców”. Zakłada ono również, że czytane są baśnie o królewnach, których jedyną rolą do odegrania jest oczekiwanie w bezczynności na księcia. Niewypowiedzianą, lecz jak sądzę stojącą tuż za tym pytaniem w intencji pytającego tezą, jest że wzorce przekazywane przez takie baśnie są czy mogą być nieprawidłowe czy szkodliwe i że w związku z tym może jednak nie chcemy ich przekazywać. Implikuje ono również, że takimi niewłaściwymi wzorcami są właśnie czytane dosłownie role baśniowych postaci.
Stając przed tak zadanym pytaniem natykamy się na erystyczną pułapkę. Odpowiadając na nie bez zastrzeżeń do poczynionych a priori założeń jesteśmy zmuszeni dać odpowiedź na tle moralnym i... albo przegrać dając odpowiedź niemoralną, albo przegrać przyznając rację rozmówcy i kończąc na tym rozmowę. Lepiej więc ustalić najpierw wspólnie, czy zgadzamy się na takie założenia. Czy faktycznie uważamy, że baśnie przekazują wzorce na poziomie tak bardzo dosłownym?
Jeśli więc do wymienionych już założeń dodamy i takie, że baśnie przekazują nam prawdy o świecie w sposób bardzo dosłowny, że wzorce które z nich czerpiemy są dokładnie tym, co wyobrażamy sobie czytając je (a więc księżniczka, to młoda kobieta szlachetnie urodzona, mieszkająca na zamku, smok, to zawsze gad zieziący ogniem, na świecie istnieją olbrzymy, skrzaty, dobre i złe wróżki potrafiące czarować itd) i jako takie potem odtwarzamy (lub powinniśmy odtwarzać), wtedy odpowiedź brzmi: Nie, oczywiście, bo jakżeby w ogóle mogło być możliwe odtworzenie takich wzorców?
Zadającemu pytanie wyraźnie nie chodziło więc o tak dosłowną interpretację.
Jeśli założymy nieco mniej dosłowne ich traktowanie, a więc, że księżniczka niekoniecznie jest księżniczką, ale wciąż jest młodą kobietą, wieża niekoniecznie jest wieżą, ale wciąż jest fizycznie istniejącą przeszkodą, domostwem w którym zamknięta jest kobieta musząca czekać na mężczyznę, który jako jedyny ma możliwość działania. Tak, wtedy rozumiemy zaniepokojenie pytającego przyzwyczajonego do norm społeczeństwa liberalnego, w którym emancypację kobiet uważa się za jedno z największych jego osiągnięć.
Jednak czemu mielibyśmy się zatrzymywać na tej, jedynie trochę mniej dosłownej interpretacji baśni i zakładać, że na tej właśnie płaszczyźnie baśnie przekazują nam wzorce do naśladowania?
Na pewno nie znam całej odpowiedzi, a przypuszczam, że znam jakiś nikły jej ułamek.
Można im się przyjrzeć w świetle wiedzy o ludzkiej psychologii, w świetle idei archetypów a nawet dojść do prawd tak abstrakcyjnych i uniwersalnych, jak dwoistość doświadczanej przez nas rzeczywistości w ogóle. Baśnie zawierające wątek unieruchomionej w wieży księżniczki i wywalczającego sobie do niej drogę księcia są przedstawieniem jedynie jednego z wielu baśniowych wątków, jednej opowieści. Jest to opowieść o pierwiastu żeńskim, statycznym, biernym, przyjmującym do siebie, który oczekuje pierwiastka męskiego, oraz o pierwiastku męskim, dynamicznym, aktywnym, dającym, który dąży do połączenia z pierwiastkiem żeńskim. Na poziomie biologicznym możemy tu sobie wyobrazić nieruchową komórkę jajową i dążącą do niej gametę męską. Na poziomie psychologicznym osobę płci dowolnej, która potrzebuje impulsu z zewnątrz do podjęcia decyzji. Na poziomie bardziej abstrakcyjnym choćby samorodek złota czekający w ukryciu na znalazcę, czy gong potrzebujący uderzenia, by wydać z siebie dźwięk.
Jednak nawet na poziomie niemal dosłownym, młoda kobieta jako manifestacja pierwiastka żeńskiego i młody mężczyzna jako manifestacja pierwiastka męskiego są równie przecież dobrym przykładem, prawda? Prawda?
Dlaczego właśnie w tym miejscu wiele z nas odpowie, że „nie”, że „nie do końca”, że „coś jest z tym nie tak”? Czy dlatego, że ktoś nam o tym powiedział, gdzieś o tym słyszeliśmy, czytaliśmy? Mogę odpowiedzieć za siebie, że owszem, słyszałem tego typu odpowiedzi już nie raz. Wg wypowiadających je co bardziej zapalczywie, nie tylko mężczyźni i kobiety w równym stopniu przejawiają cechy, potrzeby i dążenia tradycyjnie przypisywane pierwiastkowi męskiemu ale również cechy te (męskie), potrzeby i dążenia są w jakiś sposób cenniejsze, ważniejsze i nie przejawianie ich równoznaczne jest z byciem ofiarą opresji. Cechy i role tradycyjnie przypisywane kobietom zaś uważają oni za gorsze.
W którymś momencie historii skierowaliśmy się na tor, który zawiódł nas do rosnącego wciąż przekonania, że to co kobiece jest warte mniej, niż to co męskie i dlatego powinniśmy wszyscy walczyć o prawo do męskich zachowań, cech i ról. Że liczą się bardziej np zimny intelekt, fizyczna siła, efektywność w zdobywaniu środków materialnych, czas spędzany na pracy, w pracy wśród współpracowników, niż ciepła opiekuńczość, zrozumienie emocji, umiejętność przekształcenia środków materialnych w piękny i przytulny dom i niż czas spędzany z rodziną i pracując nad więziami rodzinnymi. Dlatego, stawiam swoją tezę, przypisywanie takich cech i ról kobiecych właśnie kobiecie nagle wydaje nam się niesprawiedliwym. Sprawiedliwym zaś wydaje się równy podział przywilejów (jakże często zapominamy o obowiązkach) męskich. Opowieść o kobiecie, która na pewnym etapie swojego życia potrzebuje mężczyzny, by ruszyć dalej i spełnić się jako kobieta wydaje się nie do przyjęcia. Opowieść o mężczyźnie, którego celem jest wybudzenie kobiety do wspólnego działania jest passé, wręcz śmieszna. Zresztą i inne baśniowe archetypy leżą zapomniane, niezrozumiane i odsunięte z tego samego powodu. Opowieści o dziewczynach ratujących swych braci przez poświęcenie, o dziewczynkach i chłopcach wspólnie ratujących się z opresji. W świecie, w którym nie ma dwóch równoważnych pierwiastków, nie ma też potrzeby by te pierwiastki wzajemnie się wspierały, łączyły, by współtworzyły większą całość. Jest tylko pierwiastek lepszy, którego pożądamy i gorszy, którego nie chcemy.
Niezależnie od tego jak rozłożymy ciężar praw i obowiązków w społeczeństwie, niezależnie od tego jak rozkładają się one w małżeństwach, parach, niezależnie od tego jak pierwiastek męski i żeński mieszają się w każdym z nas, oba są równie ważne i jeden bez drugiego staje się nic nie wart. Powietrze nie zabrzmi od uderzenia pałeczki, jeśli gong nie będzie na nią czekał, komórka jajowa nie da nowego życia jeśli zamiast czekać w bezpiecznym miejscu weźmie udział z plemnikami w wyścigu do... dokąd właściwie jeśli to ona jest celem?
Wolność, jaką daliśmy sobie w społeczeństwach liberalnych, wolność do wyboru jakie role chcemy przyjmować (tradycyjnie przypisywane mężczyznom czy kobietom) w społeczeństwie, musi łączyć się ze zrozumieniem tej prawdy: Pierwiastki męski i żeński są równie ważne, tak jak i kobieta i mężczyzna. Nawet (cóż to za ironia, że w ogóle muszę w ten sposób skonstruować to zdanie) jeśli to właśnie kobieta stanie w roli czystego żeńskiego archetypu potrzebując dla uzupełnienia archetypu męskiego w postaci właśnie mężczyzny, tak jak w baśniach o księżniczkach oczekujących w wieżach własnej niemocy na książąt walczących o ich uwolnienie nawet za cenę własnego życia. Tak, taka sytuacja ekstremalna może zdarzyć się w życiu, choć jest to tylko jeden z wielu aspektów współdziałania pierwiastka męskiego i żeńskiego.
Uważam, że baśnie przetrwały setki i tysiące lat (w każdym razie te baśnie, które właśnie przetrwały) dlatego, że przekazują nam prawdy daleko głębsze niż to co potrafimy z nich niejednokrotnie wyczytać i zrozumieć, niezależne od chwilowych (historycznie) zwyczajów, dominujących poglądów, języka którym się posługują bohaterowie, nie mówiąc już o modzie dotyczącej ubioru, architekturze itd. I dlatego właśnie wciąż i wciąż je przekazujemy dalej, że świadomie czy nie, czujemy że są prawdziwe. Ciągnie nas do nich pomimo, że coś tam na ich powierzchni może wydawać się niezgodne z duchem czasu.
Dlatego moja odpowiedź na pytanie „Czy takie wzorce chcemy przekazywać”, wciąż brzmi: Tak, są to wzorce wbudowane w tkankę rzeczywistości i przekazując wiedzę o nich uczymy nowe pokolenia ludzi jak działa świat. Chcemy by nasze dzieci dostały tę wiedzę w takiej formie, w jakiej udało się ją zachować i bez dodawanych naprędce korekt mających je zmienić pod nasze osobiste upodobania (oczywiście mówię o zmianach treści, nie np uwspółcześnianiu języka, aby baśń była zrozumiała). Chcemy dlatego, że wiemy, że nie zjedliśmy wszysktich rozumów i dostrzegamy wartość tradycji, która przetrwała wiele więcej trudności i zmian niż my sami, którzy z perspektywy czasu „życia” baśni żyjemy na prawdę krótko. Przetrwała większe zmiany światopoglądowe, niż przeżywamy my i wciąż była przekazywana następnym pokoleniom.
"Why do we read to children those old tales about princesses whose role is limited to sitting in a tower and waiting for a prince? Are these the kind of patterns we want to pass on to them?"
Any truth can be presented in a bad light by asking the suitable question. At the same time, however, lying (here in the sense of untruth or half-truth, not necessarily conscious manipulation) has short legs. I will try to show the point by using the example of the statement I quoted above and then answering the question asked and the unasked understatement.
I am writing, as usual, mainly for myself. To collect my thoughts. I am not a philosopher, logician, language expert, etc. I am also happy to receive criticism, elaboration, clarification, if you are reading this, see gaps in my reasoning and have the willingness to share. A link to contact information can be found at the end.
edit: The text below has been revised following feedback from kind readers. Its sense has remained the same, it is also still far from perfect, but the premise is that I write and learn, publish and keep writing instead of endlessly revising.
Is there a question that is neutral in the sense of not implying any assumptions made a priori? Let us take the innocent even "What is it?". It assumes that some "WHAT" "IS" and, in addition, "is SOMETHING", while we, in asking, want to find out already "WHAT specifically it is". The question quoted above is therefore certainly not neutral, so it is worth considering what assumptions it contains before answering it (as before answering any other question).
Firstly, it assumes that we read fairy tales to children "for something". From the second part of the question we learn, moreover, that it is specifically about "passing on patterns (of behaviour?)". It also assumes that fairy tales that are read are about princesses, whose only role to play is to wait in idleness for a prince. The unspoken, but I believe still the questioner's intention behind this question, is that the patterns conveyed by such fairy tales are, or can be, incorrect or harmful and that, therefore, perhaps we do not want to convey them after all. It also implies that such inappropriate patterns are precisely the roles of fairy tale characters read verbatim.
Faced with a question posed in this way, we stumble into an eristic trap. By answering it without reservations to the a priori assumptions made, we are forced to give an answer on moral grounds and.... either lose by giving an immoral answer, or lose by admitting that the interlocutor is right and ending the conversation there. It is therefore better to first determine together whether we agree with such assumptions. Do we really believe that fairy tales convey patterns on such a very literal level?
If, then, we add to the assumptions already mentioned that fairy tales convey to us truths about the world in a very literal way, that the patterns we derive from them are exactly what we imagine when we read them (so a princess is a young woman of noble birth who lives in a castle, a dragon is always a reptile breathing fire, there are giants, gnomes, good and bad fairies capable of magic, etc.) and as such we then recreate (or should recreate), then the answer is: No, of course not, because how could it even be possible to recreate such patterns?
So the questioner clearly did not mean such a literal interpretation.
If we assume a somewhat less literal treatment of them, that is, that a princess is not necessarily a princess but is still a young woman, a tower is not necessarily a tower but is still a physical obstacle, a house in which a woman is confined and has to wait for a man who is the only one able to act. Yes, then we understand the concern of a questioner accustomed to the norms of a liberal society in which the emancipation of women is considered one of its greatest achievements.
But why should we stop at this, only slightly less literal, interpretation of the fairy tale and assume that it is on this level that fairy tales convey patterns of behaviour to us?
I certainly don't know the whole answer, and I suspect I know some faint fraction of it.
We can look at them in the light of knowledge of human psychology, in the light of the idea of archetypes and even arrive at truths as abstract and universal as the duality of the reality we experience in general. Fairy tales containing the theme of a princess immobilised in a tower and a prince fighting his way to her are only a representation of one of many fairy tale themes, one story. It is a story about the female, static, passive, accepting element, which awaits the male element, and the male, dynamic, active, giving element, which strives for union with the female element. At the biological level, we can imagine here a non-motile ovum and a striving male gamete. On a psychological level, a person of either sex who needs an external impulse to make a decision. On a more abstract level, for example, a gold nugget waiting in hiding for a finder, or a gong needing to be struck to make a sound.
But even on an almost literal level, a young woman as a manifestation of the female element and a young man as a manifestation of the male element are equally good examples after all, right? Right?
Why is it that this is where many of us will answer that "no", that "not really", that "there is something wrong with it"? Is it because someone told us about it, we heard about it somewhere, we read about it? I can answer for myself that, yes, I have heard these kinds of answers more than once. According to the more avid speakers, not only do men and women equally display traits, needs and aspirations traditionally attributed to the male element, but these (male) traits, needs and aspirations are somehow more valuable, more important and not displaying them is tantamount to being a victim of oppression. Traits and roles traditionally attributed to women, on the other hand, they consider inferior.
At some point in history, we have veered onto a trajectory that has led us to the ever-growing belief that what is feminine is worth less than what is masculine and therefore we should all fight for the right to masculine behaviours, traits and roles. That what counts more, for example, is a cold intellect, physical strength, efficiency in acquiring material means, time spent at work, among colleagues, than warm caring, understanding of emotions, the ability to transform material means into a beautiful and cosy home and than time spent with the family and working on family ties. Therefore, I put forward my thesis, attributing such feminine qualities and roles precisely to women suddenly seems unfair to us. What seems fair, on the other hand, is the equal distribution of male privileges (how often we forget the responsibilities). A story about a woman who, at a certain stage in her life, needs a man to move on and fulfil herself as a woman seems unacceptable. A story about a man whose goal is to awaken a woman to get her act together is passé, even ridiculous. Then again, other fairytale archetypes lie forgotten, misunderstood and relegated for the same reason. Tales of girls saving their brothers through sacrifice, of girls and boys rescuing each other from oppression together. In a world where there are no two equivalent elements, there is also no need for these elements to support each other, to unite, to co-create a greater whole. There is only a better element, which we desire, and an inferior element, which we do not.
No matter how we distribute the burden of rights and duties in society, no matter how they are distributed in marriages, couples, no matter how the male and female elements mix in each of us, both are equally important and one without the other becomes worthless. The air will not sound from the blow of the baton if the gong is not waiting for it, the egg cell will not give new life if instead of waiting in a safe place it takes part with the sperm in a race to.... where to if it itself is the target?
The freedom we have given ourselves in liberal societies, the freedom to choose what roles we want to take on (traditionally ascribed to men or women) in society, must be combined with an understanding of this truth: The male and female elements are equally valid, as are man and woman. Even (what an irony it is that I have to construct this sentence in this way at all) if it is the woman who stands in the role of the pure female archetype needing the male archetype in the form of a man to complement it, as in the fairy tales about princesses waiting in the towers of their own impotence for princes fighting to free them even at the cost of their own lives. Yes, such an extreme situation can happen in life, although it is only one of many aspects of the interaction between the male and female elements.
I believe that fairy tales have survived for hundreds and thousands of years (at least those fairy tales that have) because they convey to us truths far deeper than what we can often read and understand from them, independent of momentary (historically) customs, dominant views, the language used by the characters, not to mention fashion with regard to clothing, architecture, and so on. And that is why we pass them on again and again, that, consciously or not, we feel they are real. We are drawn to them in spite of the fact that something there on the surface may seem out of step with the spirit of the times.
Therefore, my answer to the question "Do we want to pass on such patterns" is still: Yes, these patterns are built into the fabric of reality and by passing on knowledge about them we teach new generations of people how the world works. We want our children to receive this knowledge in the form in which it has been preserved and without any hastily added corrections to make it suit our personal tastes (of course, I am talking about changes to the content, not, for example, making the language more modern to make the fairy tale comprehensible). We want it because we know we haven't got all the answers and we recognise the value of a tradition that has survived many more hardships and changes than we ourselves, who, from the perspective of the fairy tale's "lifetime", have only lived a short time. It has survived greater changes in worldview than we are experiencing and it has still been passed on to the next generations.
_____