💾 Archived View for magicznylas.pl › gemlog › 27_100.gmi captured on 2023-11-14 at 07:51:08. Gemini links have been rewritten to link to archived content
⬅️ Previous capture (2023-09-08)
-=-=-=-=-=-=-
kiedyś...
Pani Wiosna jakaś słaba w tym roku. Najpierw nie ma siły przegnać mocnej jak nigdy Zimy, następnie niemal daje się wykopać przez lato. Gdyby nie zieleń soczysta, myślałbym, że przespałem kilka miesięcy i obudziłem się w sierpniu.
Nie o wiośnie słabej, a o niedźwiedziu miałem pisać i o tym, że upał podczas treningu całą moc mi odbiera.
Z tym upałem też różnie, bo to bardzo subiektywne odczucie jest. Dla mnie upał zaczyna się powyżej 18°C i kiedy przekroczy tę granicę, to zaczynam cierpieć katusze straszne. Spada mi wydolność, a pierwszy zakres kończy się przy tempie 5:15/km. Mam wrażenie, jakbym znalazł się na początku drogi, którą już przecież przebyłem.
Na trening staram się wchodzić po zmroku, bo z rana nie ma szans. A i wtedy, kiedy ziemia oddaje ciepło dnia, nie jest idealnie. Bieg spokojny nie sprawia mi trudności, natomiast, kiedy mam w planie mocne akcenty, interwały, albo bieg w tempie progowym, zaczynają się schody. O biegu według tempa nie ma mowy, bo szybko wchodzę w trzeci zakres. Dziwne uczycie, nogi podają, ale pompa nie nadąża.
Mój organizm potrzebuje trochę więcej czasu na adaptację. W innym wypadku kończę tak jak podczas startu w Rajdzie Dolnego Sanu z odwodnieniem i hipokaliemią. Jednak jak ma się przyzwyczaić, kiedy po dwóch dniach upału przychodzą dni zimne i deszczowe, po których znowu żar zaczyna lać się z nieba. Kiedy w końcu przyzwyczaja się do treningu w wysokich temperaturach, przychodzi jesień.
Kocham wiosnę, kocham zapach początku lata. Maj i czerwiec to najlepsze z dwunastu miesięcy. Jednak jeśli chodzi o trening, zima mogłaby trwać cały rok.
Jestem niedźwiedziem polarnym. Uwielbiam, kiedy chłodzi mnie zimny podmuch, a powietrze jest takie świeże i rześkie. Lubię chrupiący śnieg pod podeszwami butów, śnieg padający na twarz, zamarzający oddech na rzęsach, krajobraz pokryty sterylną bielą i ten moment, kiedy spełniony po treningu, grzeję się w cieple kominka.
Po upale nastały zimne dni. Niedźwiedzią skórę odwiesiłem na haku. Cieszę się wiosną, póki jest. Sycę oczy zielenią, głaszczę świeżą trawę, słucham śpiewu ptaków i biegam w deszczu i błocie.
[027/100]