💾 Archived View for archiwistka.blog › archiwum_apokalipsy › bajka_o_smoczej_kupie.gmi captured on 2023-06-14 at 14:20:02. Gemini links have been rewritten to link to archived content
⬅️ Previous capture (2021-12-04)
-=-=-=-=-=-=-
Dawno, dawno temu w odległej krainie był sobie smok.
Był malutki, niegroźny i bezbronny i kto wie, jak by sobie sam poradził, gdyby nie to, że znalazł go pewien żądny przygód podróżnik i przygarnął. A że dzięki podróżom wiele widział i wiele wiedział, szybko zauważył, że kupa smoczątka ma niezwykłe właściwości. Przeprowadzał różne próby, zapraszał mędrców i alchemików. Razem odkryli, że łajno smoczątka to substancja cudowna, dzięki której można dokonywać rzeczy wcześniej niewyobrażalnych. Puszczać w ruch maszyny, warzyć wspaniałe eliksiry, ogrzewać całe miasta, wytwarzać artefakty o niezwykłych właściwościach - wszystko to dzięki kupie znalezionego na pustkowiu smoczątka.
Wkrótce wokół smoczątka zgromadził się cały dwór. Wybudowali mu pałac, hodowali dla niego stada owiec, dbali ze wszystkich sił i oczywiście sprzedawali wszystkim królestwom produkty ze smoczego łajna. Smoczątko, karmione obficie, wyrosło na dużego, dorodnego smoka, który mógł jeść jeszcze więcej i produkować jeszcze więcej kupy.
Co prawda zdarzały się problemy. Na przykład gdzieś na końcu świata inni uczeni odkryli, że smocze łajno można zastąpić śliną bazyliszka. Co prawda nie we wszystkich zastosowaniach, ale w pozostałych ślina bazyliszka była tysiące razy wydajniejsza. Przez jakiś czas smoczemu dworowi groziła utrata dochodów. Na szczęście dla smoka bazyliszki są bardzo trudne do oswojenia i wymagają wykwalifikowanych opiekunów, kilka królestw hodowało je do celów bojowych, a w dodatku w jednym królestwie wydarzył się okropny wypadek w jednej z nowych hodowli. Więc smoczy dwór bardzo łatwo przekonał wszystkich, że bazyliszki są zbyt niebezpieczne, żeby na nich polegać, i w ogóle nic nie wiadomo, a smok, jak wiadomo, jest łagodny i przyjazny.
Tak więc smok i jego opiekunowie żyli sobie spokojnie i dostatnio, a wszystkie królestwa kwitły dzięki smoczej kupie.
Ale pewnego dnia smokolodzy ze smoczego dworu odkryli coś niepokojącego. Otóż okazało się, że smoki nigdy nie przestają rosnąć. Jeśli jedzą do syta, rosną i rosną bez końca. A smok rozmiaru góry, nawet niezwykle łagodny, mógłby siać spustoszenie zupełnie niechcący. Mógłby przypadkiem rozdeptać wioskę albo wywołać powódź, biorąc kąpiel w jeziorze. Co gorsza, odkryli, że jeśli smok urośnie powyżej pewnej wartości krytycznej, stanie się złośliwy i agresywny i zacznie sam pożerać wszystko, co znajdzie.
Smokolodzy powiadomili smoka i cały dwór o odkryciu. Smok się przestraszył. Dwór zadrżał ze zgrozy. Co robić? Jak zapobiec zniszczeniom? Niestety smokolodzy mieli pewność. Jedyny sposób to przejście smoka na ostrą dietę. Ale smok na diecie nie będzie produkował dość kupy, żeby zapewnić dworowi utrzymanie i możliwość opieki nad smokiem, a co gorsza, nawet ostra dieta może i tak nie zapobiec katastrofie.
Dwór postanowił więc, że nikt nie może dowiedzieć się o tym odkryciu. Ryzyko, że smok zachoruje na diecie, jest zbyt wielkie. A gdyby mieszkańcy królestw dowiedzieli się o zagrożeniu, mogliby się nawet domagać, żeby smoka przestać karmić w ogóle, nawet za cenę utraty wszystkich cudów produkowanych ze smoczej kupy. A przecież dwór składał się z ludzi, którzy poświęcili opiece nad smokiem całe życie, i nie mogli pozwolić, żeby ich podopiecznemu stała się krzywda.
Mijały lata. W końcu niezależni badacze z różnych królestw odkryli to samo. Pisali do siebie listy, wymieniali wyliczeniami, aż w końcu ogłosili: jeśli smoka karmić, to będzie rósł bez końca, aż w końcu zniszczy wszystkie królestwa, a może nawet cały świat.
Królowie się zaniepokoili. Rycerze się przestraszyli. Wieśniacy byli przerażeni. Wszyscy uznali, że jeśli tak jest - to trzeba coś z tym zrobić!
Więc opiekunowie smoka ogłosili, że tak, to jest poważna groźba. Badają tę sprawę już od dawna. Ale nie są pewni swoich obliczeń, więc nadal nie wiadomo, czy smocza dieta jest potrzebna. Opracowali inne wyjaśnienia. Oznajmili, że badają inne możliwości. Chodzili na publiczne debaty z innymi smokologami. A po cichu przekonywali heroldów, obwieszczaczy i minstreli, że może nie trzeba mówić tyle o smoczym wzroście. I w końcu przestało się mówić o sprawie, a wszyscy uznali, że skoro nikt o tym nie mówi, to pewnie nie ma problemu. Przecież gdyby to nadal był problem, to ktoś by coś zrobił.
I łagodny smok i jego opiekunowie żyli razem szczęśliwie i dostatnio jeszcze przez długie lata, a smok rósł i rósł.
KONIEC.
Wystąpili:
paliwa kopalne jako smocza kupa,
gazy cieplarniane jako smok,
koncerny wydobywcze jako smoczy dwór,
klimatolodzy i fizycy atmosfery jako smokolodzy,
oraz gościnnie elektrownie jądrowe jako hodowle bazyliszków.
Spisała bajkę Marta Zofia Konopacka.