💾 Archived View for nuclear.discrust.pl › gemi › gemlog › gory.gmi captured on 2023-01-29 at 02:32:01. Gemini links have been rewritten to link to archived content
-=-=-=-=-=-=-
[19/10/2022]
kocham Beskid Mały, kocham panoramę ze szczytu Leskowca, z masywem Babiej Góry i z Tatrami w tle... uwielbiam masyw Łamanej Skały i klimatyczny szlak do Krzeszowa, czy widok z Potrójnej... to są moje Beskidy. nic innego, w sensie tertorialnym, nie jestem w stanie zdefiniować, jako "moje miejsce". oczywiście celowo trzymam się z daleka od abstrakcyjnych, nieostrych i śmiesznych w gruncie rzeczy pojęć typu: "ojczyzna", "lokalna ojczyzna" etc.
Beskidy są po prostu MOJE. są oswojone w mojej głowie, znam je doskonale. ich piękno i fakt, że mam do czynienia z górami od najmłodszych lat - to wszystko zdefiniowało mój sentymentalny i emocjonalny stosunek do tej części świata.
o żadnej Polsce być mowy tutaj nie może. dlaczego? ano dlatego, że mieszkam w specyficznym miejscu. z racji pochodzenia rodziny mojego ojca (Żywiec, Węgierska Górka, Zwardoń) oraz z uwagi na moje życiowe wybory w późniejszym czasie, jestem meeeega związany z pograniczem polsko-czesko-słowackim. przed laty przeszedłem wzdłuż i wszerz Beskid Śląski, Żywiecki i czeskie Beskidy; las nie zna granic. te głupie słupki graniczne nic nie znaczą.
nie potrafię i nie chcę dokonywać tutaj epistemologicznego czy psychospołecznego przeniesienia subiektywnych odczuć związanych z konkretnymi miejscami, w przestrzeń abstrakcyjnych pojęć (rzekomo) definiujących moją przynależność do jakiejś jednej narodowej zony.
słupek graniczny można olać, obejść, nie zauważać go... ale to właśnie od słupka granicznego zaczyna się cała ta toksyczna psychologiczno-społeczna choroba terytorialnych, narodowych, patriotycznych ruchawek.
... a góry są jedne. dla wszystkich; dewastując je z czeskiej/polskiej/słowackiej strony, zasyfiamy je w równym stopniu. obok śmieci, niedzielnych turystów i debilnych inwestycji niszczących delikatny ekosystem, również patriotyczno-terytorialne popłuczyny zaburzają przyrodniczy majestat.
mimo, że za "swoje" uważam Beskidy na styku Polski, Czech i Słowacji (a konkretniej Beskid Śląski, Żywiecki, Mały), odczuwam baaardzo silny zachwyt i swoistą nostalgię do dwóch innych pasm górskich znajdujących się po obu stronach "mojej lokalizacji": chodzi mianowicie o Beskid Wyspowy po prawej stronie i - o wiele ważniejsze dla mnie - Sudety, z Karkonoszami, Rudawami Janowickimi i Górami Kaczawskimi, po prawej.
gdybym miał teraz możność wybrania sobie miejsca bytowania, bez wątpienia byłoby to karkonoskie polsko-czeskie pogranicze, albo któraś z opuszczonych wiosek południowego Dolnego Śląska. piękno tych miejsc na stałe wdrukowało się w moją głowę, wiele wiele lat temu. prowincjonalność zapomnianych przez "główny nurt życia" poniemieckich miasteczek i wiosek Dolnego Śląska jest nie tylko urokliwa. idzie tutaj o zupełnie magiczną atmosferę, mix przyrody i zapomnienia.
nie mniej ważna dla mnie jest oczywiście polsko-czeska dyfuzja, styk dwóch lokalizacji przenikających się, od setek lat nierozerwalnie związanych ze sobą. przyrodniczo-kulturowy skarb, oddech gór i poczucie cudownej pustki - polowanie na miejsca pozbawione ludzkiej bytności, cisza bez zgiełku i zbędnego pierdolenia. bez ludzi, słów i smrodu miast.