💾 Archived View for nuclear.discrust.pl › gemi › gemlog › slow.gmi captured on 2022-07-16 at 14:25:05. Gemini links have been rewritten to link to archived content
⬅️ Previous capture (2022-03-01)
-=-=-=-=-=-=-
[24/01/2022]
internet jest siecią również w przenośnym, acz rzutującym na nasze realne życiowe wybory sensie. ta sieć oplata nas codziennie, często w sposób totalny; widok ludzi z przyspawanymi do ręki smartfonami jest codziennością. wydawać by się mogło, kuriozalne przypadki śmierci na przejściu dla pieszych (gdy człowiek pisał właśnie tweeta i pierdolnął go samochód) również wpisały się na stałe w pejzaż miejskiej dżungli...
człowiek zataszczył do internetu bardzo dużą część swojego życia i nie jest w stanie wyobrazić sobie siebie rzeczywistości, w jakiej funkcjonuje, bez tego permanentnego przyssania do sieci.
aby zmienić te przyzwyczajenia, trzeba dokonać prawdziwej rewolucji i przewartościowania wielu pojęć, jeśli nie przemeblowania całego języka i codziennych nawyków. jeśli definiujemy internet, jako przydatne narzędzie i źródło wiedzy, dokonujemy pewnego samooszustwa, albowiem swoją codzienną praktyką udowadniamy, że internet jest wyłącznie źródłem kilku, kilkunastu stałych nawyków/odruchów w obrębie kilku portali.
nie będę kolejny raz pisał o opuszczaniu uzależniających, korporacyjnych potworków w stylu Faceshita, bo to oczywisty pierwszy krok dla rzeszy ludzi. patrząc na moją własną obecność w necie, mógłbym - wydawać by się mogło - uspokajać samego siebie wewnętrznym przekonaniem, że przecież korzystam z przestrzeni Fediverse, że zamiast Discorda mam IRCa, zamiast Messengera mam XMPP (i Tox), zamiast Insta mam Pixelfed. zdecentralizowane, open source projekty, do których z punktu widzenia etyczno-politycznego nie mam do czego się przyczepić.
jest jednak pewne ALE... uzależnienie się nawet od FOSS-projektów w codziennej bytności w sieci, wciąż pozostaje... uzależnieniem. codziennie sprawdzam Mastodona, odpalam IRC, profanity, toxic, cały czas w tle włączony Telegram. w międzyczasie słucham podcastów (których kolejka zwiększa się z dnia na dzień), czytam subskrybowane kanały RSS... niby wszystko OK: zero mainstreamowych mediów, zero korporacji, czysto, etycznie, software libre - można się zagłaskać na śmierć, chwaląc swoją postawę.
✩ ✩ ✩
problem jednak w tym, że wciąż borykam się w problemem przesytu informacyjnego, niejako na własne życzenie. nikt nie zmusza mnie do przewijania osi czasu na Mastodonie i przeglądaniu subskrybowanych kanałów na Telegramie. nawet jeśli info dotyczy FSF, Linuxa, BSD, anarchistycznych działań, ilość informacji patologicznie rośnie... łeb zmęczony i zaśmiecony.
do czego zatem zmierzam? w sposób oczywisty do OGRANICZENIA SWOJEJ BYTNOŚCI W SIECI. idea slow internet jest kusząca, ale i pożądana w obecnych czasach. jak sobie to wyobrażam w moim przypadku?
przede wszystkim zamrażam swoje konto na Mastodonie - na rzecz okazjonalnego publikowania krótkich informacji na Stacji, w której dokuję moją kapsułę DSC-666 w protokole Gemini. publikuję tylko w Gemini. w Telegramie kasuję WSZYSTKIE kanały i grupy, którymi się nie "opiekuję" i traktuję Telegram wyłącznie jako internetowy telefon dla "oficjalnych" znajomych (głównie z Rosji i rosyjskojęzycznych). podcastów słucham od czasu do czasu, wyłącznie przez radioodbiornik internetowy, bez subskrybowania ton przekazu słownego. kanały RSS tylko na kompie. XMPP tylko na kompie, używane tylko wtedy, gdy wcześniej głosowo lub na żywo umówię się z kimś na ważną rozmowę. IRC raz w tygodniu, weekendowo, aby pogadać na kanałach dotyczących Gemini, CLI, BSD, Linuxa. rezygnacja ze smartfona na rzecz tradycyjnej cegły z rozmowami i SMSami i niczym więcej. powrót do emaila, jako do sposobu komunikacji i wymiany myśli. granie w backgammona / domino / abalone tylko w realu ze znajomymi, względnie w konsoli na Linuxie. okazjonalnie PeerTube i zero YouTube'a. zero lewych streamów (legalnych już nie posiadam, zrezygnowałem z Netflixa) z serialami i filmami.to by było na tyle.
pozostaje wtedy ponownie zaprenumerować Nową Fantastykę i Dzikie Życie i odetchnąć pełną piersią, mając więcej czasu na książki i... życie. na spacery z (moim przyszłym) psem, na grzebanie w ogródku, na cieszenie się teatrem radiowym, albo na włóczeniu się z krótkofalowymi radioodbiornikami po Beskidach.
jedni powiedzą: nuuuuda! inni zapytają zdegustowani: po jaką cholerę się tak ograniczać na własne życzenie?! ja to jednak traktuję jako optymalny, acz skromny plan wyrwania internetowi tłustego kawałka czasu i realnego życia. wiem, że wyjątkowo dobrze znoszę sytuacje, gdy nie mam dostępu do sieci, tutaj nie mam żadnego problemu, zatem mój plan stopniowego wyzwalania się z rozmaitych internetowych powiązań jest jak najbardziej realny.
Gemini meeega uwrażliwił mnie na problem uczucia przesytu w moich spotkaniach z netem i śmieciową informacją. to była iskra, która podpaliła moje stare przyzwyczajenia i mam nadzieję, że uda mi się spalić sporo zbędnych źródeł marnowania czasu... czego sobie i wam życzę!