💾 Archived View for nuclear.discrust.pl › gemi › gemlog › info.gmi captured on 2021-12-17 at 13:26:06. Gemini links have been rewritten to link to archived content
⬅️ Previous capture (2021-11-30)
-=-=-=-=-=-=-
[17/11/2021]
precyzyjnie przygotowany w czeluściach Łubianki i mińskiego KGB konflikt, w którym uchodźcy-Kurdowie stanowią mięso armatnie w wojnie o władzę, po raz kolejny potwierdził smutną prawdę: im gorzej - tym lepiej. konflikt ten po raz n-ty jest areną informacyjnej rzeźni, w której z zasady mamy być przegranymi. taki jest plan, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy...
nie chodzi tutaj absolutnie o spiskowe teorie, chociaż te są jak najbardziej mile widziane, by demontować wszelkie narracje mogące przeszkodzić w powolnym, sukcesywnym toczeniu się walca dezinformacji.
ten konkretny konflikt, zainicjowany i napędzany mocą kremlobotów oraz potęgą białorusko-rosyjskiego systemu opresji ma swoją specyfikę, o której nie chciałbym tutaj mówić (odsyłam do mojej recenzji książki "Trolle Putina", do przeczytania w bloku tej kapsuły: "książki"...). wolałbym się skupić na opresyjności samej informacji, wynikającej z jej nadmiaru, odwrócenia wektorów (informacja przestaje pełnić funkcję pozytywną - staje się toksycznym elementem wojny) i gwałtowności z jaką wtłaczana jest nam w głowy.
świadomy odbiorca już dawno musiał nauczyć się nieprostej w gruncie rzeczy sztuki selekcji informacji; selekcjonować źródła, ilość i jakość informacyjnych ścieków. w czasach gdy powstawały kolejne inicjatywy o nazwie Indymedia, byliśmy dumni i szczęśliwi, że mamy "swoje" źródła informacyjne, swoje "agencje", swoich dziennikarzy... z potrzeby chwili powstawały kolejne inicjatywy niezależnych mediów, które łamały monopol korporacyjnych potęg takich jak CNN, BBC, AFP, FOX, TASS etc.
pamiętamy potęgę niezależnego dziennikarstwa podczas protestów anty-G8 i innych antykapitalistycznych globalnych manifestacji; bez dociekliwości i bez dowodów dostarczanych poza obiegiem mainstreamowych info-machin, możni tego świata zgnietli by w zarodku niejeden protest, niejedną akcję bezpośrednią, niejedną ewikcję.
alians władzy i korporacyjnych mediów jawi się jako coś oczywistego; gdy uchodźcy na PL-BY granicy używani są jako żywe tarcze, gdy giną w bagnistych lasach, gdzieś na drugim końcu świata Chińczyk wciąż nie może w kilka sekund znaleźć prawdziwych informacji nt zajść na Placu Niebiańskiego Spokoju, albowiem reżimowa przeglądarka Google wespół z reżimowymi blokadami CHRL uniemożliwiają mu to. business is business.
w wielu miejscach na świecie, w czasie konfliktów zbrojnych, czy demonstracji, social-media zaczynają pełnić rolę informacyjną poza zoną manipulacji mediów państwowych. powstają sieci kontaktów, grupy tematyczne, grupy koordynujące napływającą masę informacji obnażających działania władz/korporacji. takim narzędziem niewątpliwie jest Telegram, który jednak - jak każde medium dostępne "dla ludu", jest bronią obosieczną.
oto bowiem władza nie mająca wpływu na żywioł informacji poza jej kontrolą, tworzy fałszywe grupy i centra mające dezinformować i sprawiać wrażenie opozycyjnych.
kolejnym elementem medialnej ofensywy jest świadome urabianie opinii publicznej poprzez agenturę wpływu, długofalowe strategie dyskredytacji i manipulacji faktami jak i tworzenie fałszywych narracji, przyjmowanych przez audytoria za prawdziwe.
✩ ✩ ✩
zdobywanie prawdziwych informacji w świecie A.D. 2021, to skomplikowany i męczący proces. nie liczymy na oficjalne meassmedia i nie wierzymy im. nie akceptujemy trywializacji informacyjnej polegającej m.in. na maltretowaniu nas "faktami obrazkowymi", na bombardowaniu naszej głowy obrazkami (względnie memami, krótkimi formami video etc.) połączonymi ze zdawkowym jedno-, dwuzdaniowym komunikatem, który ma rzekomo "wyjaśnić" nam daną sytuację, kontekst, wydarzenie.
nie czujemy się usatysfakcjonowani działaniem mediów niezależnych, albowiem te nie zawsze mają możność dotarcia do miejsc, w których coś się dzieje, względnie są z owych miejsc rugowane przez opresyjne władze. czujemy się również nagabywani zewsząd, aby wesprzeć jedną, drugą, piątą, trzydziestą inicjatywę; apele o finansowe wsparcie danej inicjatywy (w dobrej wierze!), w swojej mnogości zamieniają się w naszej percepcji w coś w rodzaju mentalnego szantażu; kiedy dziesięć rozgłośni radia internetowego, pięć fundacji, kilkanaście projektów open source, wydawnictwa niezależne i schroniska dla zwierząt "stoją nad tobą" z apelem: "działamy TYLKO dzięki tobie!", po dokonaniu kilku wpłat człowiek czuje się w jakimś sensie nagabywany... niesprawiedliwy system społeczny utrwala owe schematy, przy okazji my jako odbiorcy jesteśmy świadkami powstawania przesytu po "naszej" stronie.
wyrobienie sobie nawyków pozytywnej i wnikliwej selekcji źródeł informacyjnych nie jest procesem łatwym. jednym zajmuje więcej, innym mniej czasu. kwestia wrażliwości i wprawy.
przede wszystkim odcinamy się od krzykliwych "breaking news" i pasków telewizyjnych. korzystając z wybranych massmediów ocierających się o mainstream, względnie będących mainstream'owymi, rezygnujemy w całości z wchodzenia na ich oficjalne strony internetowe, które stronami już de facto nie są, a przypominają tłuste, ciężkie aplikacje wypełnione java-scriptem i mechanizmami śledzącymi. zamiast tego korzystamy na komputerach i w smartfonach z agregatorów RSS, radykalnie precyzując, co chcemy czytać, a czego chcemy uniknąć.
to, co niejako instynktownie wykorzystywane jest w czasie demonstracji i sytuacji konfliktowych / kryzysowych, a mianowicie krótka forma video mająca pokazać wszystkim innym, w czasie niemal rzeczywistym, jak zachowuje się władza, jak bardzo jest brutalna, niesprawiedliwa - może stać się pułapką. traktujemy wszystkie informacje z dystansem, nawet jeśli wydają się "ultra wiarygodne"; władza, czy przeciwnik w danym konflikcie wykorzysta bowiem te same środki komunikacji nie do tego, by zniszczyć naszą "sieć wymiany obywatelskiej", ale by w owej sieci zagnieździć swój fake'owy kontent. z wieloletniej obserwacji działań np. Kremla na polu dezinformacji, mogę zapewnić, że kilka, kilkanaście fałszywych, acz newralgicznych informacji (względnie zwykłych [dez]informacji w newralgicznych momentach) oraz jeden czy dwa fałszywe kanały rozpowszechniające owe informacje w strukturze "obywatelskiej", mogą całkowicie zdezorganizować protest, zniszczyć solidarność międzyludzką, zabić chęć działania, czy zwyczajnie sparaliżować strachem...
kolejnym krokiem może być kształtowanie w sobie nawyku unikania mediów obrazkowych (takich jak Youtube, Tik-Tok etc.) jako źródeł informacji "doraźnej" (a'la breaking news). to zaoszczędzi nam masę czasu, który możemy wykorzystać na analizę tego, co przeczytamy w poddanych powyższej selekcji źródłach.
✩ ✩ ✩
wszystko to ładnie i rozsądnie brzmi w teorii. praktyka niestety nie wydaje się już taka różowa. idzie bowiem nie tylko o to, że wszelakie media, zewsząd atakują nasze zmysły, ale przede wszystkim o to, że my sami już dawno daliśmy przyzwolenie na ten codzienny gang-bang naszych mózgów.
od wieeeelu lat nie kupuję dzienników i tygodników w wersji papierowej. mija się to kompletnie z celem w sytuacji, gdy kilkanaście kanałów RSS zastąpi wszelaką prasę codzienną, cotygodniową. od x-lat nie oglądam wiadomości na jakichkolwiek kanałach. staram się mieć kontakt z prasą magazynową (miesięczniki) poprzez papierową prenumeratę pism, które tyczą się moich zainteresowań. obecnie jest to "Nowa Fantastyka" i miesięcznik "Dzikie Życie", wydawany przez Pracownię na rzecz Wszystkich Istot.
z racji mojej fiksacji na punkcie radia (zwłaszcza radia mówionego, coraz rzadziej spotykanego), tutaj nie ograniczam się w żaden sposób. słucham codziennie minimum kilkunastu rozgłośni m.in. z PL, Rosji, Rumunii, Kazachstanu, USA, Kanady, Japonii, Tajwanu, Wietnamu, Korei (Płd. i Płn.), Hiszpanii, Anglii.
ważną i niezwykle pożyteczną alternatywą dla współczesnej biegunki informacyjnej są oczywiście podcasty. zmuszają nas one do "zatrzymania się", do połknięcia większego kawałka wiadomości, przez co kontakt z informacją może być ciężkostrawny, ale na pewno bardziej pożywny, niż strzępy zawarte w obrazkach i krótkich formach video, jakimi gwałcimy sobie łby w sposób niewyobrażalny każdego dnia.
najcenniejszą jednak formą detoxu od informacyjnego nawału są rzecz jasna... książki! czytanie oswaja nas ze słowem pisanym, wzbogaca intelektualnie, stymuluje wyobraźnię, czyni nas bardziej wrażliwymi i spostrzegawczymi. książka w plecaku, na stole, w podróży - zamiast pogodni za kolejnym źródłem wi-fi.
✩ ✩ ✩
na czym będzie polegać moje odchudzanie informacyjnych źródeł?
przede wszystkim zrezygnuję z ok 60% moich podcastowych subskrypcji. przestanę sobie wmawiać, że są mi one niezmiernie potrzebne, nawet w charakterze "do posłuchania kiedyś tam" (mając pieprzoną świadomość, że owe "kiedyś" nigdy nie nastąpi). to samo tyczy się subskrypcji RSS - muszę je radykalnie odchudzić, pozostawiając jedynie źródła, którym ufam najbardziej. w obu przypadkach (podcasty + RSS) muszę również zmusić się do usunięcia źródeł, które tak naprawdę duplikują się, a ja wmawiam sobie, że wcale tak nie jest.
docelowo chciałbym skupić się jedynie na radiu i książkach. chciałbym, aby bilans korzystania z rozmaitych źródeł wiedzy o świecie zaczął przypominać ten z lat 90-tych XX wieku. nie mam na myśli regresu i wyrugowania internetu jako takiego z mojej codzienności. chodzi mi o wypracowanie proporcji, które pozwolą mi oszczędzać czas na czytanie książek i słuchanie radia / podcastów.
poza tym ograniczenie się dosłownie do kilku kanałów na YT i PeerTube, rezygnacja z Reddita, duplikujących się tematycznie kanałów w Telegramie, "zamrożenie" profilu na diasporze* (po to, by nie powtarzać tych samych treści w Mastodonie, na IRCu, XMPP i w Telegramie).
najważniejsze jednak, to radykalne ograniczenie czasu spędzanego w sieci. bo właśnie internet jest źródłem naszego skrzywienia, jakkolwiek byśmy go nie oceniali pod kątem płynących korzyści...